poniedziałek, 10 lutego 2014

Schadenfreude


Tytuł jest nie do końca właściwy, bowiem owo niemieckie słowo, tłumaczy się jako czerpanie radości z cudzego nieszczęścia. Ja tego nie robię, więc może lepsze by było swojskie: "a nie mówiłem?" . O co chodzi? Otóż w uniwersyteckim mieście Toruniu bioenergoterapeuta "leczył" u 6-letniej dziewczynki "bezobjawowe zapalenie płuc" (sam je rozpoznał patrząc na dziecko). Zastosował dość nowatorskie, a jednocześnie małoinwazyjne metody,  polegające na trzymaniu rąk w okolicy klatki piersiowej dziecka. Z niewiadomych przyczyn jednak kuracja (jak dotąd  ponoć zawsze skuteczna w rękach genialnego uzdrowiciela), mimo podawania sterydów (leki niebezpieczne i tylko z przepisu lekarza) zawiodła. Pan uzdrowiciel z zawodu technik rolnik, zdolności uzdrawiania odziedziczył po matce, która także pomagała ludziom. Być może mama robiła to za darmo, jednaj pan uzdrowiciel dość szybko wpasował się w nową polską kapitalistyczna rzeczywistość i pobierał pieniądze za swoje usługi.  Chyba nieźle zarabiał bo kiedy wywiązała się afera (dziewczynka cudem uszła z życiem po otwarciu klatki piersiowej z powodu ropniaka i pobycie na OIOM) obiecał rodzinie 100 tys. Dał jednak tylko 50, więc zeźleni rodziciele podali go do prokuratury.

Tyle opisu przypadku. Zapewne takich są w Polsce setki lub więcej, jednak ze wstydu, czy innych przyczyn nie oglądają światła dziennego. Próbowałem zajmować się tym w Bydgoszczy, kiedy jeden pan, ogrodnik z zawodu, opracował urządzenie szczególnie przydatne przy leczeniu raka, składające się z drutu desek i bateryjki 6V. Oddałem sprawę do prokuratury, a ta po zasięgnięciu opinii biegłych stwierdziła, że jest to czym o niskiej szkodliwości społecznej, zaś biegły z zakresu prądów, stwierdził, że bateryjka 6V jest nieszkodliwa dla zdrowia człowieka. Próbowałem też zainteresować organa ścigania niejakim Claverem Pe, Filipińczykiem, który wykonywał w pokoju hotelowym (na tym samym łóżku kilkudziesięciu "pacjentów) "bezkrwawe" usuwanie narządów z brzucha za pomocą palców i żarliwej modlitwy (nawiasem mówiąc abp. Pylak z Lublina bronił go zawzięcie w swej wspaniałej książce "Poznawać w świetle wiary" ). Uzyskałem podobną odpowiedź od pani prokurator, która z uśmiechem w rozmowie stwierdziła, że też chadza na masaże. Nikt nie wziął pod uwagę opóźnienia leczenia chorób nowotworowych, wyłudzaniem od stojących nad grobem ludźmi pieniędzy, co jest obrzydliwością najwyższej próby.

Jak jest to możliwe, ze w kraju w centrum Europy zarejestrowany jest zawód bioenergoterapeuta i taki człowiek może zajmować się leczeniem ludzi. Istnieją narzędzia prawne do ścigania takich osobników, ale jakoś dziwnym trafem nikt o nich nie pamięta. Otóż Artykuł 58  "Ustawy o  zawodach lekarza i lekarza dentysty" stwierdza:

 1. Kto bez uprawnień udziela świadczeń zdrowotnych polegających na rozpoznawaniu chorób oraz ich leczeniu, podlega karze grzywny.

2. Jeżeli sprawca czynu określonego w ust. 1 działa w celu osiągnięcia korzyści majątkowej albo wprowadza w błąd co do posiadania takiego uprawnienia, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do roku.

3. Postępowanie w sprawach, o których mowa w ust. 1, toczy się według przepisów Kodeksu postępowania w sprawach o wykroczenia.

Ciekawi mnie dlaczego nie stosuje się owych przepisów w stosunku do szarlatanów i innych bio-cośtam. Nie wiem, ale ciekawi mnie to. Jak możliwe jak aby gość będący rolnikiem zajmował się od 20 lat, bez przeszkód, leczeniem ludzi, o czym wszyscy wiedzieli? Albo ogrodnik konstruował na podstawie układu planet (tak to tłumaczył, naprawdę!) urządzenie do leczenia raka?

Pewnym wyjaśnieniem mogą być organizowane przez kościół występy niejakiego Bashobory, który nie tylko leczy ale i ponoć wskrzesza zmarłych, a także (co pamiętają starsi) niejakiego Harrisa, że o swojskim Nowaku nie wspomnę. Być może jeśli stoi za nimi siłą wyższa i hierarchia kościoła nie warto się narażać. No bo kto mnie potem wyleczy?

PS.

Sąd nakazał zamknięcie "gabinetu" na 3 lata. Nie traćmy ducha zatem. Już w 2017 nasz cudotwórca powróci. Pewnie dokształci się, a może zatrudni dodatkowo wróżkę (taki zawód też jest zarejestrowany). Biorąc pod uwagę wydłużające się kolejki do specjalistów opłacanych przez NFZ , może jest to jakieś wyjście…  

2 komentarze:

  1. Znachorzy mają nad lekarzami przewagę w dwu punktach: są dostępni i przystępni. I żadne prawa, nawet jeśliby były jak najstaranniej egzekwowane, tego nie zmienią.

    OdpowiedzUsuń
  2. Bzdura!
    Wizyta u znachora kosztuje więcej ni prywatna u profesora , a ten jest z dnia na dzień.

    OdpowiedzUsuń