Bodaj jeszcze w
podstawówce oglądałem film pod właśnie takim tytułem. O ile pamiętam fabuła
była taka, iż na jednej z sal operacyjnych częściej zdarzały się problemy. Chorzy
nie wybudzali się z narkozy. Okazało się że ich ciała przewożono do instytutu ,
gdzie przeprowadzano jakieś straszne badania, albo stawali się dawcami organów,
już nie pamiętam szczegółów. Zdaje się również, że sprawiedliwości (jak to w
amerykańskim filmie) stało się zadość.
Tymczasem jak donoszą
media związane z prawicą i "dziełami" księdza Rydzyka, podobne rzeczy
dzieją się i u nas. Oto we Wrocławiu tylko dzięki zaangażowaniu katolickiej
młodzieży, udało się zapobiec "zamordowaniu" 17-letniego Kamila. Młodzi
ludzie, nie zgadzają się (podobnie jak matka chłopaka) z orzeczeniem komisji , która
skonstatowała śmierć mózgu. To upoważnia do pobrania organów i dokonania przyczepów
ratujących życie kilku osobom. Trochę to dziwne bo guru owych młodych ludzi
ponoć powiedział (zapis po około 100 latach od rzekomej wypowiedzi, źródło
Ewangelia) : "Nie ma większej
miłości nad to, jeśli kto życie swoje odda za przyjaciół swoich".
Jakby nie patrzeć transplantacja wyczerpuje ideę zawarta w wypowiedzi
Chrystusa.
Tymczasem z odsieczą
matce Kamila pospieszyli prof. Talar (skazany za łapownictwo i wyrzucony za to
z pracy w Szpitalu w Bydgoszczy) oraz jakiś
zakonnik, który podobno skończył studia medyczne i w związku z tym śledzi
literaturę transplantologiczną. Prof. Talar
miał istotne osiągnięcia w pracy z ludzi w śpiączce (abstrahując od tego jakie
były kryteria przyjęcia do jego oddziału). Nie mniej jednak zasłynął wystąpieniem
na Kongresie Anestezjologów, w którym stwierdził że wszyscy, którym pobrano narządu do przyczepu
w Polsce w XXI w. zostali zamordowani, to znaczy on by ich obudził i na własnych
nogach wyszliby ze szpitala. O ile słów
zakonnika nie mam zamiaru komentować (nie rzuca się pereł przed wieprze), tak
słowa pana Talara wymagają tego. Śpiączka
z której budzi Talar , a także inni (np. Klinika Budzik dla dzieci) to diametralnie
inny stan niż śmierć mózgu. Laik może je pomylić. Człowiek ze śmiercią mózgu
(mówimy o wyższych piętrach mózgowia) ma akcję serca, ale nie oddycha sam. Może
spontanicznie ruszyć noga czy nawet usiąść ale są to odruchu z pnia mózgu porównywalne
z doświadczeniem z nogą żaby drażnioną prądem. Część mózgu odpowiedzialna za
człowieczeństwo już umarła, pień umrze wkrótce, ciało zacznie gnić. Czas na
pobranie narządów jest wiec ograniczony, bo nie pobiera się ich ze zwłok leżących
powiedzmy od dwóch dni w lodówce… . Innymi słowy te dwa stany przypominają sytuację
gdy patrzymy na śpiącego człowieka , który zasnął bo jest zmęczony i tego ,
który śpi bo dostał od pielęgniarki 20 mg Relanium dożylnie. Wyglądają
podobnie, a jednak to diametralnie różne sytuacje.
Obrzydliwość komentarzy
w Radio Maryja jest znana, lecz tym razem przegięto. "Temu człowiekowi bije serce a oni chcą go zabić…" . Wypowiadają
się kretyni , którzy nie mają pojęcia o istocie sprawy. Młodzież indoktrynowana
przez religię, a nie naukę idzie jak barany na rzeź za głosem idiotów, dając się
manipulować jak marionetki. Może by o. Góra miast przechodzenia pod rybką w
Lednicy zaprosił anestezjologa, transplantologa i etyka i porozmawialiby o
prawdziwej miłości człowieka do człowieka, a nie wyimaginowanej miłości do
bóstw, które ustami swych kapłanów, każą zabijać.
Kto wie u ilu ludzi
milczał dziś telefon, który mógł zadzwonić, a lekarz z Wrocławia oświadczyłby umierającemu
na niewydolność nerek czy serca, że ma dla niego organ. Kamil, który tak głupio
i niepotrzebnie zmarł, żyłby dalej w tych ludziach.
Ja nie wierzę w sąd
ostateczny, ale jeśli taka impreza będzie miał miejsce, to ciężko będzie matce
Kamila i jego kolegom wytłumaczyć się z owego pikniku śmierci pod szpitalem.