środa, 16 lipca 2014

COMA


Bodaj jeszcze w podstawówce oglądałem film pod właśnie takim tytułem. O ile pamiętam fabuła była taka, iż na jednej z sal operacyjnych częściej zdarzały się problemy. Chorzy nie wybudzali się z narkozy. Okazało się że ich ciała przewożono do instytutu , gdzie przeprowadzano jakieś straszne badania, albo stawali się dawcami organów, już nie pamiętam szczegółów. Zdaje się również, że sprawiedliwości (jak to w amerykańskim filmie) stało się zadość.

Tymczasem jak donoszą media związane z prawicą i "dziełami" księdza Rydzyka, podobne rzeczy dzieją się i u nas. Oto we Wrocławiu tylko dzięki zaangażowaniu katolickiej młodzieży, udało się zapobiec "zamordowaniu" 17-letniego Kamila. Młodzi ludzie, nie zgadzają się (podobnie jak matka chłopaka) z orzeczeniem komisji , która skonstatowała śmierć mózgu. To upoważnia do pobrania organów i dokonania przyczepów ratujących życie kilku osobom. Trochę to dziwne bo guru owych młodych ludzi ponoć powiedział (zapis po około 100 latach od rzekomej wypowiedzi, źródło Ewangelia) : "Nie ma większej miłości nad to, jeśli kto życie swoje odda za przyjaciół swoich". Jakby nie patrzeć transplantacja wyczerpuje ideę zawarta w wypowiedzi Chrystusa.  

Tymczasem z odsieczą matce Kamila pospieszyli prof. Talar (skazany za łapownictwo i wyrzucony za to z pracy w Szpitalu w Bydgoszczy) oraz  jakiś zakonnik, który podobno skończył studia medyczne i w związku z tym śledzi literaturę transplantologiczną.  Prof. Talar miał istotne osiągnięcia w pracy z ludzi w śpiączce (abstrahując od tego jakie były kryteria przyjęcia do jego oddziału). Nie mniej jednak zasłynął wystąpieniem na Kongresie Anestezjologów, w którym stwierdził  że wszyscy, którym pobrano narządu do przyczepu w Polsce w XXI w. zostali zamordowani, to znaczy on by ich obudził i na własnych nogach wyszliby ze szpitala.  O ile słów zakonnika nie mam zamiaru komentować (nie rzuca się pereł przed wieprze), tak słowa pana Talara wymagają tego.  Śpiączka z której budzi Talar , a także inni (np. Klinika Budzik dla dzieci) to diametralnie inny stan niż śmierć mózgu. Laik może je pomylić. Człowiek ze śmiercią mózgu (mówimy o wyższych piętrach mózgowia) ma akcję serca, ale nie oddycha sam. Może spontanicznie ruszyć noga czy nawet usiąść ale są to odruchu z pnia mózgu porównywalne z doświadczeniem z nogą żaby drażnioną prądem. Część mózgu odpowiedzialna za człowieczeństwo już umarła, pień umrze wkrótce, ciało zacznie gnić. Czas na pobranie narządów jest wiec ograniczony, bo nie pobiera się ich ze zwłok leżących powiedzmy od dwóch dni w lodówce… . Innymi słowy te dwa stany przypominają sytuację gdy patrzymy na śpiącego człowieka , który zasnął bo jest zmęczony i tego , który śpi bo dostał od pielęgniarki 20 mg Relanium dożylnie. Wyglądają podobnie, a jednak to diametralnie różne sytuacje.

Obrzydliwość komentarzy w Radio Maryja jest znana, lecz tym razem przegięto. "Temu człowiekowi bije serce a oni chcą go zabić…" . Wypowiadają się kretyni , którzy nie mają pojęcia o istocie sprawy. Młodzież indoktrynowana przez religię, a nie naukę idzie jak barany na rzeź za głosem idiotów, dając się manipulować jak marionetki. Może by o. Góra miast przechodzenia pod rybką w Lednicy zaprosił anestezjologa, transplantologa i etyka i porozmawialiby o prawdziwej miłości człowieka do człowieka, a nie wyimaginowanej miłości do bóstw, które ustami swych kapłanów, każą zabijać.   

Kto wie u ilu ludzi milczał dziś telefon, który mógł zadzwonić, a lekarz z Wrocławia oświadczyłby umierającemu na niewydolność nerek czy serca, że ma dla niego organ. Kamil, który tak głupio i niepotrzebnie zmarł, żyłby dalej w tych ludziach.

Ja nie wierzę w sąd ostateczny, ale jeśli taka impreza będzie miał miejsce, to ciężko będzie matce Kamila i jego kolegom wytłumaczyć się z owego pikniku śmierci pod szpitalem.