czwartek, 18 grudnia 2014

Mieszkańcy "Domu złego"



Widuję ich od ponad 50 lat. No powiedzmy od jakiś 43 , kiedy mając 10 lat, zacząłem już chyba rozróżniać pewne populacje ludzi. Tak naprawdę zobaczyłem ich chyba świadomie na ulicy Kościuszki w Toruniu, która stanowiła fragment drogi do mojej szkoły.  Mieścił się tam (przed przebudową owej arterii) zielony kiosk z piwem. Powoli wymiera pokolenie ludzi, którzy wiedzą o czym mówię. Sprzedawano tam piwo o niezapomnianym smaku, przy którym dzisiejsze wyroby browarnicze są popłuczynami kufli. Tak przynajmniej można by sądzić z liczby osób pragnących owego chmielowego cudu. Kiosk był oblężony przez masy ludzkie, z gwaru rozmowy których, artykułowało się raz za czas słowo na k i ch (w ich pisowni - h). Kto wie czy tam właśnie nie przekroczyłem (może w myślach) tabu językowego.
Z czasem zorientowałem się, że ludzi zbliżonych do amatorów piwa z zielonego kiosku jest więcej. Było ich tak dużo, że ku memu zdziwieniu stanowili większość. Nawet starsi koledzy z podstawówki wydawali się mieć z nimi wiele wspólnego, co po czasie,  okazało się niestety prawdą. Podejrzewam, że okres liceum i studiów uśpił nieco moją czujność wobec nich. Spotykałem się z mądrymi ludźmi, a sytuacja w kraju sprzyjała konsolidacji przeciw "nim". My byliśmy "nami". Potem prezes Kaczyński wyjaśnił mi na czym polegała cienka czerwona linia oddzielająca ZOMO od właśnie nas. Wówczas myślałem, że nasi bohaterowie odbywają tam  służbę stąd jakby ich mniej wokoło.
Ale jednak "domy złe" nie zniknęły. Po cichu , niczym zombie wstające z grobów, ich mieszkańcy wrócili i zaczęli zaglądać do miejsca mojej pracy. Powiem więcej, to ja zacząłem być gościem u niech.  Zajeżdżałem karetką do owych "domów złych" , gdzie na podłodze leżeli zarzygani , zapijaczeni ojcowie rodzin, (nad łóżkiem obowiązkowe monidło i obraz Matki Boskiej), bracia i siostry, a także szwagrowie i kuzyni. Szyłem ich głowy, opatrywałem podbite oczy. Bywało że się mordowali. Jednego ojca rodziny znalazłem w altance ogródka na tyłach domu, gdzie mieszkał od 3 lat po szczęśliwym powiększeniu się rodziny. Ot tak wyprowadził się na lato, a potem jakoś  poszło. No nie przelewa się im, syn trochę pije.
Domy złe mają pewną właściwość. Mogą zagościć nawet w eleganckich kamienicach, zajmowanych przed wojną przez przezacnych mecenasów, lekarzy czy inżynierów. Trzecia  w nocy. Wezwanie, pobicie rana głowy. nazwisko Iksiński. Elegancka choć oberwana z  tynku kamienica. Na klatce schodowej resztki marmurowych schodów pokrytych ongiś dywanem. To co zostało z witraży wypełnia dykta.  Czwarte piętro. Na drzwiach 5 dzwonków (w jednym mieszkaniu mieszka pięć rodzin). Iksiński :"Dzwonić 3 x". Dzwonię chyba 2x. Otwiera starsza pani:" Nie umiesz chuju czytać? , znowu do tego pijaka?". W pomieszczeniu, będącym niegdyś salonem a dziś podzielonym na trzy części dyktą, leży zakrwawiony człowiek, Polak, zapewne katolik. Może w niedzielę zakłada garnitur ślubny i idzie do kościoła. W piątkową noc leży w krwi i wymiocinach. Kilka ulic dalej przy dworcu, którego dziś już nie ma, stoi budka z biletami MZK. Ale zmieniła się tego wieczoru w małe Koloseum, na miarę naszego imperium. Walczą w niej dwaj polscy gladiatorzy. Jednemu po celnym ciosie wylatują zęby które wyplute wraz z krwią wystukują na blaszanej ścianie swoiste staccato. Policja ( a może jeszcze milicja) rozdziela walczących. Okazuje się, że był to wyrok jaki na cwelu wykonał "człowiek" z Koronowa (chodzi o lokalizację więzienia). W innym domu więzień na przepustce z kryminału wyzywa mnie od chujów, gdyż jego zdaniem zbyt wolno podążam po schodach do oparzonego dziecka, które bez opieki w czasie pijackiej imprezy oblało się wrzątkiem. Jeszcze gdzie indziej… .
Po wielu latach zmian ustroju, gospodarki, rządów i priorytetów nic się nie zmieniło. Domy złe zaczęły się skupiać w dzielnicach, gdzie strach wchodzić po zmroku. Są na wsiach zabitych dechami, popegerowskich. Tam ludzie zabijają się samochodami i motocyklami, bo kto tam nie chleje. Czasem trafiają do szpitala. Zbrodniarze, mordercy, którzy zabili kogoś stają się pacjentami. A ich mamusie wzorem jednej, sprzed tygodnia powiadają że był przecież trzeźwy, a rodzina zabitego "nie ma żalu, bo tamten też był nachlany i w sumie dobrze mu tak". Nieśmiała uwaga: "Pani syn miał 2,5 promila…" . "No był wypity ale nie pijany". Matczyna miłość, jakże polska i chrześcijańska.
Te domy rosną, pączkują. Obawiam się że nikt ich nie wyremontuje. Problem, żeby tam przypadkiem nie trafić. Bo w domach złych nie ma prawa ale są obyczaje. Takie swojskie, polskie, pijackie i religijne. Po prostu nasze. Strzeżcie się ich!   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz