Wikipedia informuje nas
tak: "jaskinia krasowa
w górach
Kantabryjskich
w północnej Hiszpanii, w pobliżu miejscowości Santillana del Mar. Odkryta w 1879 r. Jej wnętrze pokryte
jest wielobarwnymi rysunkami należącymi do kultury
magdaleńskiej" .
Właścicielem terenów,
na których znajduje się owa grota był Marcelino
Sanz de Sautuola. Ten hiszpański arystokrata, prawnik i naukowiec amator. Nie musiał martwić się o pieniądze. Jego
potomkowie są właścicielami banku Santander. Wolny czas spędzał zatem na zwiedzaniu swych posiadłości. Jaskinie
Kantabrii znane były miejscowej ludności, zaś tę najsłynniejszą na nowo jak się
okazało odkrył myśliwy Modesto Peres w roku 1868. Siedem lat później dotarł tu Marcelino i rozpoczął jej
penetrację. Pewnego dnia roku 1879 zabrał na wycieczkę swą, wówczas
dziewięcioletnią, córkę. Dziewczynka oświetliwszy lampą naftową strop, ujrzała na nim rysunki zwierząt, a dokładnie
stada bizonów w różnych fazach biegu. Odpowiednio oświetlony obraz sprawiał
wrażenie ruchu. Santuola widział podobne przedstawienia na artefaktach archeologicznych z Paleolitu,
eksponowanych na Wystawie Światowej w Paryżu rok wcześniej. Skojarzył zatem, że
owe ryciny mogą pochodzić z tamtego okresu. Dziwiła doskonałość dzieła i
geniusz artystyczny ludzi sprzed tysiącleci.
Niecałe trzydzieści lat wcześniej Darwin opublikował swoje dzieło życia,
zaś ewolucja była zaciekle zwalczana (wyjątkowo zgodnie jak na te zazwyczaj
nienawidzące się wzajem organizacje) przez wszystkie kościoły i wyznania. Według Biblii człowiek egzystował na planecie
od około sześciu tysięcy lat. Oczywiście byli już ludzie, którzy wiedzieli, że
są to brednie. Jednym z nich był prof. Juan
Vilanova y Piera z Madrytu, którego Santuola poprosił o krytyczną ocenę
znaleziska. Ten natychmiast docenił wagę odkrycia i postanowił, że wraz z
Santuolą przedstawią je na Kongresie Prehistorycznym w Lizbonie. Niestety,
ponieśli tam całkowitą klęskę. Naukowcy na czele z Émile
Cartailhac'em wyśmiali ich teorię ,
a nawet zarzucili fałszerstwo (farba w wilgotnej jaskini po tysiącleciach nadal
wydawała się świeża). Na początku XX w.
dokonano podobnych odkryć na terenie Francji i Hiszpanii. Carthilac zorientował
się, że popełnił błąd, stracił szansę na rozpoczęcie nowych badań i upokorzył
człowieka. W 1904 opublikował w czasopiśmie „L’Anthropologie”
artykuł Mea culpa d’un sceptique. Niestety
Santuola już nie żył od szesnastu lat.
Wydawać by się mogło, że rozwój nauki, a wraz z nim postęp są tym ,
czego pragnie ludzkość. Dzięki temu
żyjemy dłużej, nie umieramy na zapalenie wyrostka czy choroby zakaźne, które w
przeszłości zabijały miliony. Dzięki
szczepieniom zwyciężyliśmy ospę. Polio jest w odwrocie. Tymczasem dzieje się
coś dokładnie odwrotnego. Działania i wypowiedzi dyskredytujące naukę i
osiągnięcia ludzkości stają sie powszechne. Ba mam wrażenie, że są pożądane i
modne, cokolwiek owo słowo w epoce mediów społecznościowych znaczy. Nie
byłoby może problemu, gdyby odbywały się
w środowiskach ignorantów i ludzi, którym sytuacja ekonomiczna czy polityczna
nie pozwoliła odebrać nawet podstawowego wykształcenia. Czyżby brak edukacji
szedł w parze z tego typu zachowaniami? Bynajmniej. Bardzo istotną rolę odgrywa tu religia. Wiara
w bogów (a jest tych wytworów ludzkiej fantazji około 5000) zawsze powodowała
uwstecznienie rozwoju społecznego. Wspomnijmy Galileusza czy Giordiano Bruno z
„naszej paczki religijnej”. O tym co dzieje się w kręgu innych religii (np.
kara śmierci za apostazję w Arabii Saudyjskiej) wolałbym nie pisać. Delikatnie
mówiąc słabo wspomagają rozwój nauki. Kultura euro-amerykańska wprowadziła
pojęcie poprawności politycznej. Nie wolno mówić źle o wyznawcach
najdziwniejszych teorii, bo tak ich
ogłosił ich bóg poprzez proroków lub święte księgi. Nikogo nie dziwi zatem
fakt, że albinosi w Afryce są mordowani jako demony i złe duchy szkodzące miejscowym
bogom. W pojęciu ich wyznawców nie są oni ludźmi. Co najwyżej można ich stamtąd
zabrać i chronić w miejscach gdzie nie dotarła owa wiara np. do Nowego Jorku. Czy w takim razie może dziwić fakt, że w
nieskrępowany sposób szerzą swoje poglądy kreacjoniści czy świadkowie Jehowy.
Dla nich człowiek istnieje na Ziemi od 6000 lat, zaś artefakty archeologiczne
jak choćby tytułowa grota z malowidłami są pomyłką naukowców. Jedynie bowiem
Biblia głosi prawdę. Posługują się bez ograniczeń dorobkiem innych nauk
(komputery, drukarnie, komórki itp.) zaś archeolodzy to idioci, którzy nie są w
stanie odczytać prawdziwej historii stworzenia człowieka przez boga. Mam
komfort ateisty, pozwalający mi kpić z wszelkich przejawów owej głupoty, czy to
„jehowiańskiej” czy swojskiej odnajdującej na pleśniejącej mące z wodą mięsień
sercowy Jezusa (w chwili agonii na krzyżu). Zastanawiam się jak rozmawiać z
człowiekiem, który skończył te same studia co jak i któremu władze wydały prawo
leczenia ludzi, a który jednocześnie twierdzi, że pojawiliśmy się na planecie
około trzy tysiące lat po udomowieniu psa (na tyle wstecz ocenia się to
wydarzenie). Jest on świadkiem Jehowy. Ogarnia mnie wówczas uczucie zwane
zażenowaniem. Co więcej próby zwrócenia im uwagi na to że być może się mylą
uważają za obrazę uczuć religijnych. Pomijam fakt składania ofiar ze zwierząt w
środku Europy w roku 2016. Taki miły zwyczaj na muzułmańskie święto. No i ubój
rytualny, którego próby zakazania przez rozsądnych ludzi z Sejmu (są tacy nawet
w obecnej kadencji), porównywano z działalnością nazistów w okresie Holocaustu.
Istnieje też grupa ludzi, którym udało się (tak twierdzą) uchwycić
istotę rzeczy. Po latach obserwacji
krzyknęli: ”Eureka”. Odkryli oni droga iluminacji to co próbowały ukryć
tajne i bardzo niedobre organizacje. Szczepienia są szkodliwe, a promują je żądne
pieniędzy koncerny farmaceutyczne. Koncerny owe, już dawno odkryły lek na raka,
ale ukrywają go przed ludźmi, bo zarabiają krocie na chemioterapii i innych
lekach obecnie stosowanych. Kilka dni
temu Internet obiegła wiadomość, że chemioterapia w przypadku bodaj raka sutka
jest bardziej szkodliwa niż się spodziewano. No i co? Szach mat naukowcy. Wygląda na to, że ci ludzie mają racje.
Czyżby? Dokładnie odwrotnie. Uczciwie
przeprowadzane badanie pokazuje , że w tym miejscu nauka ma jeszcze wiele do
zrobienia. Nauka potrafi przyznać się do słabości. Potrafi użyć zwrotu, który
stał się tematem przewodnim wykładu noblowskiego Wisławy Szymborskiej:
"nie wiem". Idioci spod znaku antynauki i "boga
zapchajdziury" (to genialne określenie podał Dawkins na sytuacje określane
"bóg tak stworzył, bóg tak chciał"), stwierdzą, że należy leczyć się
wywarem z ciecierzycy lub wykonać sobie lewatywę z kawy w celu leczenia raka
sutka. No bo sami lekarze przyznają że chemioterapia jest "be".
Proste?
Oczywiście masoni, bildelbergczycy jak również iluminaci i cykliści, a
w Polsce parasolnicy nie zasypiają
gruszek w popiele. Próbują ośmieszyć głosicieli prawdy. Zakazują im występów na
Uniwersytetach, twierdzą, że serce Jezusa to jakaś bakteria. Co więcej, co samo
w sobie jest przecież śmieszne, łączą
powrót wielu chorób zakaźnych z ruchami antyszczepionkowymi. Uważają, że nie
jest prawdą hasło, że kto kocha własne dzieci nie pozwala ich sczepić. O szkodliwości
GMO nawet nie piszę bo to oczywista oczywistość. Pieniądze na tę działalność dają żydowskie i
chyba (choć nie ma tu pewności) niemieckie
banki.
Carl Sagan nazwał naukę światełkiem w mroku. Córka Santuoli oświetliła strop jaskini w
Altamirze i odkryła coś niezwykłego. Trzeba było kilkunastu lat, aby zatryumfowała
prawda o naszych przodkach. Prawda zawsze zwycięży. Nie zatrzymają jej bogowie
ani idioci i nieucy dający wiarę bredniom. Może spłonie na stosie jeszcze kilku
Giordianów, a kilku Santuolów umrze nie doczekawszy tryumfu. Ale tak stanie się
z taką pewnością, jak jutrzejszy wschód Słońca, które jeszcze nie tak dawno miało
krążyć wokół Ziemi, bo tak napisano w pismach.
Smutne to, a będzie jeszcze smutniej. Ja również mam jednak nadzieję, że ten trend się odwróci - może nawet za naszego życia.
OdpowiedzUsuńCzasem wręcz odnoszę wrażenie, że wśród zwykłych ludzi rozum coraz częściej zwycięża, a ciemnogród jest głównie propagowany przez populistycznych polityków i takich czy innych przywódców duchowych/religijnych - ale może to tylko wrażenie.
Myślę, że jedną z przyczyn tego, że ludzie kwestionują naukę i jej osiągnięcia (pomimo ich nieustannego używania) jest to, że uważają oni osiągnięcia nauki za gwarantowane.
Nie zdają oni sobie sprawy na co dzień (chociaż zapewne gdyby ich przycisnąć, przyznaliby to) z tego, że nie zawsze było tak, jak dzisiaj.
To co mamy dzisiaj, otrzymaliśmy właśnie dzięki wysiłkom nauki - tej samej nauki, która każe nam szczepić dzieci, proponuje GMO i twierdzi, że ziemia ma 4,5 mld lat i że ludzie wyewoluowali - podobnie jak wszystkie organizmy na ziemi - z jednego wspólnego przodka.
No cóż Trump ma właśnie poglądy takie jak opisałem. Niech bóg strzeże nas, jeśli jest
OdpowiedzUsuń