Czas urlopowy sprzyja
tak prymitywnym chuciom jak oglądanie telewizji . Słowa chuć użyłem celowo,
stwierdzając przy okazji, że z wiekiem zmienia ono znaczenie. Dając więc upust owym, obejrzałam -pod rząd-
dwa programy w TVN, która jak wiadomo jest medium "mętnego nurtu" w
sam raz dla takiego leminga jak ja. Pierwszy to "Kropka nad I"
prowadzona przez , zdaniem felietonisty Radia Maryja, agentkę SB. Wystąpił tam
niejaki pan M. Dzierżawski z panią poseł SLD Piekarską. Okazało się że pan
Mariusz z przyjaciółmi zebrali 250 tys. podpisów pod petycją "Stop pedofilii"
, która po bliższym oglądzie okazała się inicjatywą obywatelską przeciw
edukacji seksualnej proponującej nawet więzienie za przybliżenie spraw seksu
młodzieży poniżej 15 roku życia. Idiotyzm ten padł już po pierwszym czytaniu ,
ale jak mi się wydaje, pan Dzierżawski jeszcze nas zaskoczy. Dowiedzieliśmy się,
że nasz bohater nie bawił się w dzieciństwie w "doktora". Nie ma
pewności co do jego zachowań autoerotycznych w okresie dojrzewania , choć statystyka
oparta na wielkim materiale, jest tu
dość jednoznaczna. Pani poseł próbowała wytłumaczyć, że wychowanie seksualne
obejmuje, prócz wykładu o budowie narządów płciowych i istnieniu masturbacji (o
której, śmiem twierdzić, 14-latkowie już wiedzą), także aspekty psychologiczne,
lecz chyba nie przekonała naszego
Savonaroli. I wtedy naszła mnie myśli, że takich głosicieli moralności jest
więcej. Niedaleko Bydgoszczy mieszka pan, szef dziwnie zwanej organizacji,
która uaktywnia się, gdy naszą prowincję nawiedzi jakiś zespól teatralny lub
muzyczny albo też gwiazda występuje w Warszawie, zaś koncert wypada w dniu św.
Petroniusza lub Bonawentury z Kłodawy czy Koronowa. Dowodzi on wtedy, że święte
życie i heroiczność cnót nie pozwalają aby kalać imiona takich ludzi w rocznicę
ich narodzin dla nieba. Większość koncertów, mimo owych jeremiad, odbywa się
przy pełnym audytorium. Cóż za naród o zatwardziałych sercach.
Zaraz po programie
"Kropka" widzowie lewackiej telewizji mieli możliwość obejrzenia
strasznych dziejów pewnej rodziny, w której decyzją sądu, dzieci przyznano
matce. Tata mógł widywać je 2 x w miesiącu. Okazało się, że mama jest raczej
chora umysłowo, do czego sąd doszedł dopiero po roku monitów ze strony opieki
społecznej. Dzieci nie chodziły do szkoły, żyły w nędzy, wielokrotnie bez prądu
i ciepła. Mieszkały z bratem mamy i szwagrem. Kiedy tata zgodnie z prawem
chciał zobaczyć się z nimi szwagier i teściowa
wyzwali go od najgorszych, używając wyrazów
określających w popularnej polszczyźnie kobietę upadłą i męski narząd płciowy.
I teraz clou programu.
Szwagier, człowiek wulgarny, o twarzy alkoholika przewlekłego, niepotrafiący sklecić
bez błędu kilku zdań w ojczystej mowie okazał się sołtysem. W jego domu - urzędnika
państwowego - mieszkały dzieci niewypełniające obowiązku szkolnego. Sam za
zaistniały fakt "winował" dyrektora placówki oświatowej.
I zamykamy klamrą nasze
dwa programy. Już widzę jak pan sołtys tłumaczy siostrzeńcom zawiłości
płciowości człowieka, podając liczne przykłady z polskiej i europejskiej
literatury. I "winuje" wszystkich prócz siebie i oczywiście pana
Mariusza.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz