Kilka dni temu
oglądałem program o Davidzie Koreshu, przywódcy sekty czy kościoła pod nazwą "Gałąź Dawidowa" . Pewnie
większość Czytelników słyszała o tragedii w Teksasie z lat 90-tych, w której w zginęło straszną śmiercią w płomieniach
kilkadziesiąt osób, gdy FBI zaatakowała siedzibę owego "kościoła" .
Po tym programie powróciło do mnie
pytanie, z którym zmagam się nie od dziś. Jak jest możliwe, aby człowiek o
zdrowych zmysłach dał się tak omamić jakiemuś idiocie. Ba, żeby jeden. W sekcie "dawidowej" było ponad 100
ludzi. Całe rodziny. Mężczyźni w sile wieku wyrzekali się współżycia ze swoimi
parterkami, z czego oczywiście larga manu
(choć słowo ręka nie jest tu najbardziej dopasowane) korzystał guru. Bowiem
seks no i oczywiście kasa z nielegalnego handlu bronią (to był powód ataku FBI)
zastrzeżony był dla szefa.
Oczywiście współczesna
psychologia zna odpowiedz na to pytanie. Powstały setki prac naukowych,
powstały nowe gałęzie nauki czy pojęcia rodzaju "syndrom sztokholmski".
Takie grupy nie są czymś nowym, są znane od początku cywilizacji.
Charyzmatyczny przywódca pociągał za sobą i jakąś ideą rzesze ludzi, a ci
gotowi byli popełnić największe zbrodnie lub oddać własne życie w ich obronie.
Do dziś stoją baraki obozowe w Oświęcimiu, a na ulicach wielu miast ludzie
wysadzają się w powietrze. Chore idee mają się lepiej, gdy podane są w sosie
religijnym. Tu istnieją dwie możliwości. Guru jest nowym Mesjaszem lub kimś w
jego rodzaju lub też kapłanem istniejącej już religii. Ci ostatni żerują na
autentycznej religijności, zabierając ludziom przysłowiowy wdowi grosz na swoje
potrzeby (często bizantyjskie budowle i podobne projekty), podpierając się
wiarą. Wszelkie próby ich sprawdzania czy karania ogłaszane są jako atak na
bogów, religię i oczywiście ojczyznę. Jak dotąd działa świetnie.
Jaki ma to związek z
medycyną i czy jest jakieś lekarstwo? Otóż ma , lecz zacznijmy od leku. Jest
nim wiedza i edukacja. Nie tylko dzieci. Przywołam tu przykład oszustw na
starszych ludziach na tzw. "wnuczka". Śmiem twierdzić, że wyłudzanie
pod pozorem działalności religijnej (również sekta) pieniędzy od
zaślepionych ideą ludzi jest porównywalne z tym haniebnym procederem. W
zwalczaniu "wnuczków" pomaga wiedza o oszustach i ich metodach.
Dzięki propagowaniu jej udało się spowodować to, że już sami starsi ludzi
zawiadamiają Policję i nie dają się oszukać. Oczywiście złodzieje wymyślają
nowe triki, ale czujność wzrosła. Człowiek wyedukowany nie uwierzy w bzdury.
Wyśmieje ludzi bredzących jak przykładowo Świadkowie Jehowy o tym że ludzkość
istnieje od 6000lat, a neolityczne malowidła z grot we Francji i Hiszpanii
powstały niedawno.
Jednak lek jest
"zastrzeżony". Na straży stoi "poprawność polityczna" i
"obraza uczuć religijnych" . Sądzę jednak, że wyrzekanie się prawdy w
imię wyimaginowanych idei jest błędem. Ja osobiście stosuję owo remedium w megadawkach.
Podobnie, grupy
gromadzą się wokół pewnych zjawisk, a właściwie rzecz ujmując przeciw nim. Od
czasu do czasu bowiem, jakiś "amerykański naukowiec" odkryje, że coś
co działa od dwustu lat jest "be". I oto przez Internet lotem
błyskawicy przebiegają informację, że szczepienia powodują autyzm, oraz inne
plagi, że o szkodliwości GMO nie
wspomnę. Ci sami ludzie, którzy nie szczepią swoich dzieci nadal spokojnie
zatruwają środowisko, zużywają hektolitry wody (stać ich, a co), nie
sprzeciwiają się wycinaku tysięcy hektarów dżungli z siedliskami ginących
zwierząt. Ważne jest to, że jakaś szansonistka lub podrzędny aktorzyna z pierwszych stron tabloidów, ogłosi że on nie
szczepi dzieci. Nie ważne co mówi nauka. Oni wiedzą, że chodzi ona na pasku
koncernów farmaceutycznych, które płacą przekupnym lekarzom aby straszyli jakąś
odrą , czy pojęciami typu odporność populacyjna.
Na nic dowody,
eksperymenty, literatura przedmiotu czy co tam bądź. Oni wiedzą że to fałsz i
obłuda, za którymi stoją ciemne siły w rodzaju "rządu światowego" czy
"spisku". Niestety do owej dyskusji włączają się też naukowcy.
Napisałem niestety, bo można ich spotkać "z tamtej strony" .
Przedstawiani są jako ostatni obrońcy prawdy, których zazdrośni o wiedzę
koledzy pozbawili stanowisk uniwersyteckich. Dorabia się im życiorysy i legendy
o ich walce z "zachodnią nauką na usługach" . W dyskusjach czy to
internetowych czy innych ludzie wyznający mniej więcej normalny i zrównoważony
pogląd na przykład na szczepienia czy GMO, przedstawiani są jako lemingi idące
na samobójczą rzeź. Wszechwiedzący z
politowaniem obnażają naszą "niewiedzę" o prawdziwych skutkach
szczepionek, GMO czy ekologii. Oni po prostu to wiedzą, a "dowodów" jest
cała masa.
Odnoszę wrażenie, że porządna
edukacja, nieskażona żadną religią czy światopoglądem a wykładająca tylko naukę
odeszła do lamusa. Myślę, ze miałem szczęście i się na nią "załapałem". Dziś absurdy
politycznej poprawności zabraniają wykładania ewolucji w szkołach z przewaga np.
ludzi nie uznającej tej teorii. Szczytem kretynizmu był zakaz oglądania
zaćmienia słońca przez wszystkie dzieci w jednej z londyńskich szkół, gdyż uczęszczają
tam dzieci wyznające hinduizm. Według niektórych hinduskich wierzeń, oglądanie
zaćmienia sprawia, że widz staje się "nieczysty". Fundamentaliści
wierzą, że zaraz po zaćmieniu należy się wykąpać i nucić imię boskie, by
przemóc siły ciemności. Tego typu przekonania kilku osób spowodowały wielką krzywdę
innych. A my spokojnie się przyglądamy temu i mówimy : "cicho, sza, jest ok.,
nie obraziliśmy tamtych ludzi". Nie ma na to mojej zgody.
Ostatnio coraz częściej
widuję ludzi w stylu dyrektora z
londyńskiej szkoły w Polsce. Jest ich mnóstwo. Ze strachu, głupoty czy zwykłej ignorancji
i ani krzty własnego zdania powtarzają slogany swoich liderów politycznych czy
religijnych. Ubierają to w wielkie słowa, odziewają w uroczyste szaty i bredzą
o szkodliwości, moralności, ojczyźnie, bogach i paru innych rzeczach. Jako, że mam
trochę duszę badacza dostrzegam zaćmienie ich umysłów. Czasami zastanawiam się więc
czy ten londyński dyrektor nie wie czegoś więcej niż ja. Może nie warto
patrzeć.
Dziękuję za kolejny ciekawy artykuł. Jak tu żyć Panie Doktorze? Będzie nadal tak, jak Pan pisze albo jeszcze gorzej, jeśli nie usunie się „prawnego” uprzywilejowania religii (l. mn.). Tylko jak to zrobić w kraju wyznaniowym? Może Pan wie...
OdpowiedzUsuńAno żyć i ie przejmować się kretynami, ale robić swoje. Promować naukę, edukację, wyszydzać ignorantów, robić ateistyczną prace u podstaw wśród narodu, takie małe ateistyczne "Nad Niemnem"
OdpowiedzUsuń