czwartek, 7 maja 2015

Zaćmienie słońca w Londynie



Kilka dni temu oglądałem program o Davidzie Koreshu, przywódcy sekty czy kościoła pod  nazwą "Gałąź Dawidowa" . Pewnie większość Czytelników słyszała o tragedii w Teksasie z lat 90-tych,  w której w zginęło straszną śmiercią w płomieniach kilkadziesiąt osób, gdy FBI zaatakowała siedzibę owego "kościoła" . Po  tym programie powróciło do mnie pytanie, z którym zmagam się nie od dziś. Jak jest możliwe, aby człowiek o zdrowych zmysłach dał się tak omamić jakiemuś idiocie. Ba, żeby jeden.  W sekcie "dawidowej" było ponad 100 ludzi. Całe rodziny. Mężczyźni w sile wieku wyrzekali się współżycia ze swoimi parterkami, z czego oczywiście larga manu (choć słowo ręka nie jest tu najbardziej dopasowane) korzystał guru. Bowiem seks no i oczywiście kasa z nielegalnego handlu bronią (to był powód ataku FBI) zastrzeżony był dla szefa.
Oczywiście współczesna psychologia zna odpowiedz na to pytanie. Powstały setki prac naukowych, powstały nowe gałęzie nauki czy pojęcia rodzaju "syndrom sztokholmski". Takie grupy nie są czymś nowym, są znane od początku cywilizacji. Charyzmatyczny przywódca pociągał za sobą i jakąś ideą rzesze ludzi, a ci gotowi byli popełnić największe zbrodnie lub oddać własne życie w ich obronie. Do dziś stoją baraki obozowe w Oświęcimiu, a na ulicach wielu miast ludzie wysadzają się w powietrze. Chore idee mają się lepiej, gdy podane są w sosie religijnym. Tu istnieją dwie możliwości. Guru jest nowym Mesjaszem lub kimś w jego rodzaju lub też kapłanem istniejącej już religii. Ci ostatni żerują na autentycznej religijności, zabierając ludziom przysłowiowy wdowi grosz na swoje potrzeby (często bizantyjskie budowle i podobne projekty), podpierając się wiarą. Wszelkie próby ich sprawdzania czy karania ogłaszane są jako atak na bogów, religię i oczywiście ojczyznę. Jak dotąd działa świetnie.  
Jaki ma to związek z medycyną i czy jest jakieś lekarstwo? Otóż ma , lecz zacznijmy od leku. Jest nim wiedza i edukacja. Nie tylko dzieci. Przywołam tu przykład oszustw na starszych ludziach na tzw. "wnuczka". Śmiem twierdzić, że wyłudzanie pod pozorem działalności religijnej (również sekta)  pieniędzy  od  zaślepionych ideą ludzi jest porównywalne z tym haniebnym procederem. W zwalczaniu "wnuczków" pomaga wiedza o oszustach i ich metodach. Dzięki propagowaniu jej udało się spowodować to, że już sami starsi ludzi zawiadamiają Policję i nie dają się oszukać. Oczywiście złodzieje wymyślają nowe triki, ale czujność wzrosła. Człowiek wyedukowany nie uwierzy w bzdury. Wyśmieje ludzi bredzących jak przykładowo Świadkowie Jehowy o tym że ludzkość istnieje od 6000lat, a neolityczne malowidła z grot we Francji i Hiszpanii powstały niedawno.
Jednak lek jest "zastrzeżony". Na straży stoi "poprawność polityczna" i "obraza uczuć religijnych" . Sądzę jednak, że wyrzekanie się prawdy w imię wyimaginowanych idei jest błędem. Ja osobiście stosuję owo remedium w megadawkach.
Podobnie, grupy gromadzą się wokół pewnych zjawisk, a właściwie rzecz ujmując przeciw nim. Od czasu do czasu bowiem, jakiś "amerykański naukowiec" odkryje, że coś co działa od dwustu lat jest "be". I oto przez Internet lotem błyskawicy przebiegają informację, że szczepienia powodują autyzm, oraz inne plagi, że o szkodliwości GMO  nie wspomnę. Ci sami ludzie, którzy nie szczepią swoich dzieci nadal spokojnie zatruwają środowisko, zużywają hektolitry wody (stać ich, a co), nie sprzeciwiają się wycinaku tysięcy hektarów dżungli z siedliskami ginących zwierząt. Ważne jest to, że jakaś szansonistka lub podrzędny aktorzyna z  pierwszych stron tabloidów, ogłosi że on nie szczepi dzieci. Nie ważne co mówi nauka. Oni wiedzą, że chodzi ona na pasku koncernów farmaceutycznych, które płacą przekupnym lekarzom aby straszyli jakąś odrą , czy pojęciami typu odporność populacyjna.
Na nic dowody, eksperymenty, literatura przedmiotu czy co tam bądź. Oni wiedzą że to fałsz i obłuda, za którymi stoją ciemne siły w rodzaju "rządu światowego" czy "spisku". Niestety do owej dyskusji włączają się też naukowcy. Napisałem niestety, bo można ich spotkać "z tamtej strony" . Przedstawiani są jako ostatni obrońcy prawdy, których zazdrośni o wiedzę koledzy pozbawili stanowisk uniwersyteckich. Dorabia się im życiorysy i legendy o ich walce z "zachodnią nauką na usługach" . W dyskusjach czy to internetowych czy innych ludzie wyznający mniej więcej normalny i zrównoważony pogląd na przykład na szczepienia czy GMO, przedstawiani są jako lemingi idące na samobójczą rzeź. Wszechwiedzący  z politowaniem obnażają naszą "niewiedzę" o prawdziwych skutkach szczepionek, GMO czy ekologii. Oni po prostu to wiedzą, a "dowodów" jest cała masa.
Odnoszę wrażenie, że porządna edukacja, nieskażona żadną religią czy światopoglądem a wykładająca tylko naukę odeszła do lamusa. Myślę, ze miałem szczęście i się na  nią "załapałem". Dziś absurdy politycznej poprawności zabraniają wykładania ewolucji w szkołach z przewaga np. ludzi nie uznającej tej teorii. Szczytem kretynizmu był zakaz oglądania zaćmienia słońca przez wszystkie dzieci w jednej z londyńskich szkół, gdyż uczęszczają tam dzieci wyznające hinduizm. Według niektórych hinduskich wierzeń, oglądanie zaćmienia sprawia, że widz staje się "nieczysty". Fundamentaliści wierzą, że zaraz po zaćmieniu należy się wykąpać i nucić imię boskie, by przemóc siły ciemności. Tego typu przekonania kilku osób spowodowały wielką krzywdę innych. A my spokojnie się przyglądamy temu i mówimy : "cicho, sza, jest ok., nie obraziliśmy tamtych ludzi". Nie ma na to mojej zgody.
Ostatnio coraz częściej widuję  ludzi w stylu dyrektora z londyńskiej szkoły w Polsce. Jest ich mnóstwo. Ze strachu, głupoty czy zwykłej ignorancji i ani krzty własnego zdania powtarzają slogany swoich liderów politycznych czy religijnych. Ubierają to w wielkie słowa, odziewają w uroczyste szaty i bredzą o szkodliwości, moralności, ojczyźnie, bogach i paru innych rzeczach. Jako, że mam trochę duszę badacza dostrzegam zaćmienie ich umysłów. Czasami zastanawiam się więc czy ten londyński dyrektor nie wie czegoś więcej niż ja. Może nie warto patrzeć.

2 komentarze:

  1. Dziękuję za kolejny ciekawy artykuł. Jak tu żyć Panie Doktorze? Będzie nadal tak, jak Pan pisze albo jeszcze gorzej, jeśli nie usunie się „prawnego” uprzywilejowania religii (l. mn.). Tylko jak to zrobić w kraju wyznaniowym? Może Pan wie...

    OdpowiedzUsuń
  2. Ano żyć i ie przejmować się kretynami, ale robić swoje. Promować naukę, edukację, wyszydzać ignorantów, robić ateistyczną prace u podstaw wśród narodu, takie małe ateistyczne "Nad Niemnem"

    OdpowiedzUsuń