środa, 29 maja 2013

HANDLOWY TURNIEJ MIAST


Antagonizmy miast polskich są znane. Kielce - Radom, Warszawa -Kraków no i Toruń -Bydgoszcz. Ten ostatni dotyczy mnie szczególnie.

            Nie mogę dalej tego ukrywać i wyznam wreszcie całą prawdę. Nie urodziłem się w Bydgoszczy. Miejscem mych narodzin był (niech mi fani „Polonii” wybaczą, czy ten klub jeszcze się tak nazywa? ) Toruń. Bydgoszcz była wówczas stolicą województwa (po raz pierwszy), gdzie od czasu do czasu moi rodzice załatwiali sprawy w urzędach lub jak w przypadku ojca jeździli na szkolenia zawodowe. Miasto to, jawiło mi się jako obszar dobrobytu, zaopatrzone we wszystkie interesujące mnie produkty. Po każdym pobycie w tym handlowym raju, ojciec przywoził jakiś prezent. Pamiętam latarkę z kolorowymi filtrami czy wreszcie, kiedy byłem już w liceum słownik angielsko-polski. Ja również czasami z rodzicami zajeżdżałem do miasta nad Brdą. Pomiędzy stacjami „Leśna” a „Główna” udawało mi się czasami zobaczyć wojskowe transporty z prawdziwymi czołgami czy armatami, co wyraźnie działało na moją wyobraźnię. Sklep „Składnica Harcerska” przy ulicy Śniadeckich       ( dziś bodaj jest tam salon komputerowy) budził emocje zestawami kolejek elektrycznych czy modeli samolotów do sklejania. Przyjeżdżaliśmy tu na zakupy. Zdaniem mieszkańców Torunia, Bydgoszcz była o wiele lepiej zaopatrzona, co miało być dodatkowym wyrazem krzywdy Grodu Kopernika pod bydgoskimi rządami. Luksusowe towary z polecenia jakiś wyższych instancji po prostu zdaniem torunian nie docierały do ich miasta. Nie wiem, jaka była prawda (może ktoś kiedyś zbada ten socjologiczny fenomen), jednak zakupy w Bydgoszczy zazwyczaj były udane. Ze wspomnianego słownika korzystała jeszcze moja córka, dopóki nie pogryzł go nasz  pies.

Jakież więc było moje zdumienie, gdy po prawie trzydziestu latach dowiedziałem się, że wielu moich obecnych kolegów z Bydgoszczy jeździło w owych czasach na zakupy do … Torunia, który ponoć ze względu na obecnych tam zagranicznych turystów (Kopernik!) miał być lepiej zaopatrzony.

Dziś pajęcza sieć supermarketów pokryła równo oba miasta. Te same produkty, promocje, ceny itd.. Małe sklepy w centrach miast zmieniają jak w kalejdoskopie właścicieli i asortyment, starając się utrzymać na powierzchni, albo kompletnie poznikały.

Podobno jednak w pociągu z Torunia do Bydgoszczy (póki jeżdżą powoli) można usłyszeć następującą rozmowę

-„ Pani do rodziny czy służbowo?”

- „ A nie kochanieńki, na zakupy”

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz