Gdy rozejrzymy się wokół okazuje
się, że bez nauki i jej osiągnięć właściwie nie da się żyć. Podobnie, jak ze
słynnym zdrowiem z fraszki Kochanowskiego, dostrzegamy to, gdy natura, a
częściej niestety drugi człowiek, odbiera nam wytwory naszej cywilizacji. Czy
potrafimy żyć bez komórek, Internetu, GPS ? Oczywiście, że tak. Ale już awaria
prądu stwarza zagrożenie dla życia wielu ludzi. Czy zrezygnujemy z antybiotyku
w czasie infekcji bakteryjnej? Czy poddamy się zabiegowi z zastosowaniem
najnowszej aparatury, ratującemu potencjalnie życie? Czy zabezpieczymy się
przed chorobą stosując profilaktykę i szczepienia? Odpowiedz wydaje się
oczywista. Jasne, że tak! A jednak…
W ostatnich latach stało się w
pewnych środowiskach modne kontestowanie osiągnięć nauki i przedstawianie ich
jako szkodliwych dla człowieka. Całkowicie zgadzam się z tym, że to właśnie my
odpowiadamy za degradację środowiska (w imię „czynienia sobie ziemi poddanej”),
eksploatowanie bez opamiętania i zważania na skutki środowiskowe złóż (np.
wyciek ropy w Zatoce Meksykańskiej) oraz globalne ocieplenie, co by na ten
temat nie mieli do powiedzenia zwolennicy innych teorii. Jednak pewne zjawiska
zaczynają budzić mój niepokój. Oczywiście pomijam grupy ludzi, którzy
przykładowo wierzą, że człowiek został stworzony 6000 lat temu a więc około 10.000
lat po udomowieniu przez niego psa. Jak zapewne PT Czytelnicy zauważyli
istnieje tu niejaka sprzeczność, którą wyznawcy owych teorii tłumaczą błędami w
datowaniu artefaktów archeologicznych, lub jakoby innym „czasem” dla Stwórcy.
Jakiekolwiek argumenty choćby najmądrzejsze i sprawdzalne spływają po nich jak
niegdyś woda po „włoskich ortalionach”. No, ale każdy może wierzyć w co chce, w
końcu księża egzorcyści nadal ścigają demony i wypędzają złego z psychicznie
chorych ludzi, a nauczyciele wołają księdza gdy uczeń „dziwnie” zachowuje się.
U nas w Polsce, w roku 2012 gdyby ktokolwiek maił wątpliwości. Summa summarum
nie szkodzi to nikomu, jak przykładowo wiara w zbawczą moc posiadanego w domu
kanarka. Pomijam przypadek „zaegzorcyzmowania” na śmierć młodej Niemki z lat
70-tych.
Pojawiły się jednak znacznie
groźniejsze zjawiska. Coraz szersze kręgi zatacza moda na nie szczepienie
dzieci. Nie tak dawno dziwiła nas odmowa szczepień przeciw polio w Afryce ( co
uniemożliwia wyeliminowanie tej choroby), gdyż szamani twierdzili, że zabiera
ona chłopcom potencję. Niespodziewanie szamanów wsparli „zachodni” medycy. Otóż
w 1998 dr Andrew Wakefield opublikował w „The Lancet” pracę, która
wskazywała na związek szczepionki MMR a autyzmem. Jakkolwiek artykuł (ciekawe
jak przeszedł przez sito recenzentów tak szacownego pisma) został poddany
totalnej i słusznej krytyce, wywołał panikę. Odmowa szczepień zaczęła dotyczyć
coraz większej liczby dzieci. Pojawiły się zgony z powodu dawno niewidzianych chorób,
jak np. odra. Być może cała afera byłaby niegodna wspomnienia, bo w końcu w
wolnym świecie każdy może się leczyć, szczepić, wierzyć w diabła i
egzorcyzmować lub nie. Jednak w Polsce obowiązuje kalendarz szczepień to raz, a
dwa, istnieje coś takiego jak odporność populacyjna, którą ja osobiście
traktuje jak dobro wspólne. Nie mogę się zgodzić, aby ktoś z mojej rodziny był
narażony na chorobę poprzez widzimisię jakiegoś indywiduum, podobnie jak
reaguję złością na rozbitą szybę we wiacie przystanku tramwajowego czy
idiotyczne malunki na odnowionych kamienicach.
Następnym
przykładem, wynikającym bezpośrednio z wyżej wymienionych teorii są próby
zakażania dzieci chorobami miast szczepienia. Tzw. „ospa party” odbywają się,
gdy jedno z dzieci z grona przyjaciół czy rodziny zachoruje. Inne celowo bawią
się z nim, aby się zarazić. Podobno są już pierwsze ofiary powikłań ospy
wietrznej nabytej w ten sposób.
Nie wiem jak
skomentować zachowania cywilizowanych ludzi, którzy odrzucają zdobycze
cywilizacji, skądinąd dobre i sprawdzone przez pokolenia. Potrafię zrozumieć
obawy ludzi przed czymś nowym, niesprawdzonym. Lecz o ile mi wiadomo owa moda
wynika z podobnych przesłanek jak wspomniane już egzorcyzmy. Pojęcie wolności
jednostki nie jest stuprocentowe. Czy chcemy czy nie żyjemy w środowisku innych
ludzi i zwierząt. Zawracanie Wisły kijem jest niemożliwe. Lepiej po prostu nie
wrzucać do niej śmieci i oszczędzać wodę. Nie uciekniemy od GMO, szczepień i
energetyki jednocześnie preferując modele rodziny 2 + 3 i podobne. Ziemia ma
ograniczoną powierzchnię i wytrzymałość na naszą ekspansję w imię człowieka –
pana, któremu różni bogowie kazali (oczywiście nie bezpośrednio, lecz egzegezę
tzw. świętych ksiąg i ludzi, którzy ogłosili się prorokami czy kapłanami)
korzystać z niej i jej pozostałych mieszkańców. Nie wiem jak inni Czytelnicy,
lecz ja nie życzę sobie, aby ktoś narażał mnie lub moją rodzinę na choroby czy
głód bo tak mu się wydaje lub tak nakazuje mu bóstwo, które czci. Więcej
normalności opartej na rozumie. To pomaga. Naprawdę.
Taka postawa ludzi prowadzi do wielu tragedii. Najgorsze jest to, że wielu ludziom łatwiej uwierzyć szamanom wszelkiej maści niż temu, co sprawdzone, przepuszczone przez sito doświadczeń i testów. Choć z drugiej strony wielu czuje się dziś zagubionymi w gąszczu -czasem sprzecznych- informacji i danych płynących ze świata nauki. Jestem nałogowym kawoszem i mogę powiedzieć, że nie tylko kawa wywołuje u mnie podwyższone ciśnienie, także często sprzeczne ze sobą niusy: raz sławiące dobrodziejstwa płynące z picia tego napoju, innym razem zagrożenia. A to tylko mała czarna kawka:) Co powiedzieć, jeśli-tak jak Pan pisze- recenzenci poważnego pisma medycznego przepuszczają znacznie ważniejsze dla zdrowia i życia bzdury niektórych uczonych...Inni z kolei "naukowcy" negują szkodliwość wirusa HIV i w ten sposób spowodowali śmierć tysięcy ludzi. Zwykli zjadacze chleba słysząc takie rewelacje (jeśli w ogóle na nie trafią) nie wiedzą co myśleć. Wolą zapłacić 40zł, pójść na Stadion i liczyć na uzdrowienie przez szamana...Albo wziąć przykład z posłanki i...nie leczyć raka.
OdpowiedzUsuń