W moim rodzinnym Toruniu przy ulicy
Szerokiej znajduje się Apteka „Radziecka”. Jako dziecko mijałem ją dziesiątki,
jeśli nie setki razy bywając z rodzicami jak to się wówczas mówiło „w mieście”.
Również już jako student nie miałem wątpliwości, że nazwa pochodzi od Kraju
Rad, a nawet (słowo daję!), że sprzedawane są tam leki produkowane właśnie w
ZSRR. O tym jak srodze się myliłem dowiedziałem się przypadkowo od znanego
bydgoskiego historyka , niestety już nieżyjącego, pana Rajmunda Kuczmy.
Przeglądając u niego w domu przedwojenną książkę telefoniczną Torunia (szukałem
telefonu mojego dziadka), zauważyłem ze zdumieniem numer Apteki „Radzieckiej” .
Zapytałem jak to możliwe, że w sanacyjnej Polsce tak hołubiono kraj rządzony
przez Stalina. Pan Rajmund jak pamiętam spojrzał na mnie z uśmiechem i wyjaśnił mi, że nazwa pochodzi od Rady
Miejskiej (fundatora owej historycznej apteki), a nie ZSRR. Przyznam, było mi wstyd.
Mam cały czas wrażenie, że wielu
ludzi wokół mnie zachowuje się tak jak ja w młodości przechodząc obok owej
apteki.
Dotyczy to przekonań, które są nam
wpajane od urodzenia. Ten swoisty imprinting pozostaje czasami na całe życie, a
co więcej nawet udana próba zmiany podglądów w owej materii niesie ze sobą pewien
smutek, czy swoisty wyrzut sumienia, że porzuciliśmy coś co było podstawą
mitologii naszego dzieciństwa. Pomijam
nierzadki fakt ostracyzmu środowiska rodzinno-przyjacielsko-swojskiego. Wielu z
nas dla swoistego "spokoju" i "bezpieczeństwa " tkwi w pewnych
rytuałach, przekonaniach czy wierzeniach, choć gdzieś w głębi świadomości (czy
duszy?) kiełkuje zwątpienie czy wręcz odrzucenie. Cena prawdy bywa wysoka. Ci
oportuniści jednak chociaż myślą. Widzą, że coś jest nie tak - ale rozumie pan
- co powiedzą sąsiedzi, koledzy z pracy czy teściowie, którzy kupili nam
Nissana.
Magna pars hominum (także homo
sapiens?) nie zadaje sobie nawet trudu sprawdzenia czy głębszego zastanowienia
się nad podstawami swego światopoglądu. Bo właściwie po co. Prawdę powiedziawszy co zmieniłoby w moim
życiu, gdybym do teraz uważał, że apteka radziecka pochodzi z ZSRR. No może
dziś zastanowiłbym się jak w tak pogardzającym
Rosjanami kraju przetrwał taki byt. Można osiągnąć wiele, nie potrafiąc
wysłowić się we własnym języku. Znam ludzi z tytułami mówiących "proszę
panią". czekającymi "za czymś", "włanczam " o takich niuansach jak "w
każdym bądź razie" nie wspominając.
Czemu tak jest? Otóż po pierwsze ze
względów już omówionych, a po drugie bo po prostu "tak jest". Ponoć
Ludwig Wittegenstein dziwił się kiedyś jak to możliwe, że dopiero Kopernik
odkrył, iż to Ziemia krąży wokół Słońca. Ktoś powiedział wtedy: "Panie
Profesorze , bo to tak wygląda jakby Słońce się poruszało".
"Tak" - odrzekł filozof -
"A jak wyglądałoby na odwrót?". No właśnie Apteka Radziecka nie zawsze jest
sowiecka, choć zupełnie na to wygląda…
PS
Teks zawiera lokowanie produktu.
Bo ja wiem, czy "pars magna"? Raczej "universitas".
OdpowiedzUsuńPi,eknie napisałeś, cos w tym jest zaczarowanego.
OdpowiedzUsuńDzięki Wacku!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Was b. serdecznie. Twojego Tatę zawsze szanowałem za wielką wiedze , kulturę słowa i ogólnie za całokształt
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńJeśli ktoś pamiętam poprzedni ustrój to chyba wie jak bardzo specyficzny klimat panował swego czasu w aptekach gdzie rządziła pani magister. Ja sama dziś jestem dość wygodna i często robię zakupy w aptece internetowej https://apteline.pl/ ponieważ mam serię leków które mogę zamówić przez internet i poczekać kilka dni na dostawę.
OdpowiedzUsuń