sobota, 13 lipca 2013

EGIPSKIE PIWO I PRZESZCZEPY


Dwa lata temu w Asuanie po dokonaniu zakupu pamiątek  na miejscowym targu, gdzie nawiasem mówiąc oszukano mnie na mniej więcej 20 zł wydając zamiast funtów, piastry poczułem, co dość charakterystyczne dla panującego tam klimatu, pragnienie. W jednym z dziesiątek sklepików ujrzałem puszki z napojami, wśród których było egipskie piwo. Moje zdziwienie wzbudziła papierowa torebka, w którą sklepikarz owinął puszkę z owym o nieznanym mi wówczas smaku napojem. Opuściwszy sklep zacząłem sączyć ów napój, którego smak jak się okazało, przypominał  piwo sprzedawane w polskich GS-ach w latach 70-tych. Nagle podbiegł do mnie jakiś człowiek wykrzykując łamaną angielszczyzną abym zaprzestał picia, gdyż jest ramadan. Jak jego wzrok przeniknął papier torebki nie wiem do dziś. Odpowiedziałem mu grzecznie, że jest to jego ramadan, a ja nie zmuszam go do przykładowo poszczenia w Wielki Piątek. Chyba jednak go nie przekonałem, gdyż nadal wykrzykiwał coś w języku arabskim, a co mnie bardziej zaniepokoiło, słowa swoje kierował do grupki podobnych mu ludzi wskazując na mnie. Pospiesznie dopiłem piwo i przyspieszyłem kroku. Wrzawa została gdzieś za mną.

Obraz ten stanął mi przed oczami gdy jakiś rok później zaszedłem na spotkanie z zorganizowane przez prof. Włodarczyka (Kierownika Kliniki Transplantologii CM UMK) ,  spotkanie ze Świadkami Jehowy w temacie przetaczania krwi i przeszczepów. Przypomniałem go sobie, gdy prof. Włodarczyk, próbował definiować autonomię człowieka i powiedział (całkiem słusznie), że kończy się ona tam gdzie zaczyna się autonomia drugiego. Ów Egipcjanin, próbował naruszyć moją autonomię zakazując mi picia piwa w okresie, gdy on nie pija piwa (w ogóle) a napojów jakichkolwiek od świtu do zmierzchu. Powstało pytanie czy lekarz może naruszać autonomię pacjenta stosując paternalistyczny model medycyny. Odpowiedź jest oczywista: nie może. Nie może też pytać o przyczynę takiego czy innego postępowania lub odmowy danej terapii. Prof. Włodarczyk zapytał wprost jednego z Kolegów jak by postąpił wiedząc, że nieprzytomny chory w rozmowie przeprowadzonej wcześniej nie życzył sobie reanimacji. Odpowiedź miała być rzecz jasna : odstąpię, tak jak (w domyśle) uszanuję, samobójczą w efekcie decyzję Świadka Jehowy o odmowie transfuzji. No dobrze pomyślałem, a założymy że Pogotowie przywiozło samobójcę, mężczyznę w wieku 34 lat, z rozsianym procesem nowotworowym, przy którym znajdujemy list pisany kilka dni wcześniej (a więc nie afekt!), w którym żąda on aby go w żaden sposób nie ratować. Decyzję przemyślał i takie są jego przekonania. Ratujemy go? Jestem niemal pewien, że każdy lekarz z SOR-U ze strachu zacznie akcję reanimacyjną.
Powstaje zatem problem wyznaczenia prawnej granicy. Czym różni się przekonanie, że w Biblii jest zakaz transfuzji, od decyzji o samobójstwie z ważnych powodów? Tym, że uważamy to za przekonanie religijne, a ponadto uważamy że tylko Bóg decyduje o losie człowieka?  Dla mnie to argument dość miałki. Inni „czytelnicy” Biblii zgoła inaczej interpretują jej zapisy. Więc powiem tak: jeśli ktoś nie chce być leczony w taki czy inny sposób, a jest zdrowy psychicznie ma do tego pełne prawo. Nawet jeśli spowoduje to jego śmierć. Warunkiem musi być dokument pisemny to potwierdzający lub oświadczenie przy świadkach. I tyle. Nie ważne czy wynika to z nauk Jehowy, Allacha czy osobistego przekonania, że chirurgia jest szkodliwa. Tutaj padło z sali pytanie - komentarz dotyczący zachowań Świadków Jehowy. Pytająca stwierdziła, że jeśli ktoś odmawia chemioterapii właściwie nikt go nie szykanuje czy dziwi się. Inaczej - zdaniem owej pani - jest w przypadku wyznawców owej wiary. Pominę rzecz jasna jakże często przywoływaną, a jakże „zgodną” z rzeczywistością „polską tolerancję”. Jednak w przypadku odmowy chemii rzadko padają argumenty natury religijnej, a raczej strach przed wymiotami, łysieniem, złym samopoczuciem. Szczera i dobra rozmowa może spowodować poddanie się leczeniu. W przypadku względów religijnych nigdy.

Idźmy dalej. Pytanie zasadnicze ( nawiasem mówiąc będące poniekąd tematem konferencji) jak lekarze mają zachowywać się wobec takich sytuacji. Sądzę, że tak jak napisałem wyżej, czyli staropolskie: „wolność Tomku w swoim szpitalu”. Tylko zwolnij mnie jako lekarza i człowieka z odpowiedzialności za to, że lektura Koranu lub Biblii przywiodła cię do przekonania, że nie możesz np. leczyć się digitalisem. Albo, że po prostu nie chcesz się leczyć, bo coś tam. Myślę jednak, że każdy lekarz powinien przynajmniej dotrzeć „do ściany” nim zupełnie zrezygnuje z odpowiedniej kuracji, uzyskując wyżej wspomniane odpowiedzi.

Jest jednak jeden wyjątek, którego ja będę zawsze przestrzegał, nawet jeśli sam Jehowa lub inny bóg nakaże. To dzieci. Otóż myślę – będę się nawet upierał że mam rację - że nie ma dziecka – Świadka Jehowy, dziecka - Muzułmanina czy dziecka – Katolika. Są tylko dzieci rodziców owych wyznań. Dziecko będąc już dorosłym może zmienić wiarę, porzucić ja lub pozostać w wierze ojców. Gdyby w imię ludzkiej interpretacji Biblii zmarło powiedzmy po urazie śledziony po upadku z rowerka, nie mogłoby podjąć takiej decyzji. I tyle w tym temacie jak mawiał jeden z prezydentów. A może jeszcze to, że o ile w planowaniu leczenia z wyłączeniem aspektów religijnych młodzież po 16 roku życia może współdecydować, tak w przypadku jakichkolwiek przesłanek religijnych zagrażających zdrowiu lub życiu młodego człowieka jestem przeciw takiemu postępowaniu. Czemu? Otóż śmiem twierdzić, że decyzje o odmowie transfuzji, zwłaszcza w obliczu zagrażającej śmierci nie są do końca autonomiczne. W przypadku młodego człowieka jeszcze bardziej.

Lekarz winien wychodzić naprzeciw prośbom i sugestiom pacjenta, starając się tak leczyć, aby obie strony były zadowolone. Czasami jednak jest to niemożliwe. Wchodzimy tu w kwestię choćby klauzuli sumienie, która jest oddzielnym tematem.

Na konferencji przedstawiono zabiegi jakie można wykonać bez przetoczenia krwi. Tak, zgoda można nawet pewnie przeszczepić serce. Ale pamiętajmy, że prace naukowe podają albo case reports albo oscylują wokół szczytu krzywej Gaussa. 

Na koniec jeszcze jeden problem, którego nie poruszono na konferencji (przynajmniej w czasie mojego w niej udziału). Problem finansowy. Przypuszczam, a nawet jestem, pewien, że stosowanie metod niekonwencjonalnych (obojętnie jakiej proweniencji) jest droższe. Mówię też o powikłaniach wynikających z niskiej wartości hemoglobiny na przykład czy innych sytuacji gdzie spełniono żądanie wynikające li tylko z przekonań religijnych. Powstaje zatem pytanie, kto ma płacić za przekonania religijne czy jakiekolwiek pacjenta, jeśli istnieje (udowodniona oczywiście naukowo) metoda tańsza i równie skuteczna i bezpieczna. Żeby była jasność nie chodzi tylko o Świadków Jehowy. To ciekawy problem, zwłaszcza w obliczu mizerii polskich realiów.

Ja nawiasem mówiąc za piwo wypite w ramadanie zapłaciłem. Tak już mam. 

1 komentarz:

  1. Ja spotkałem się w mojej praktyce z innym problemem. Pracuję jako anestezjolog i do mnie należy opieka nad pacjentem w okresie okołooperacyjnym. W naszej klinice leczy się sporo Świadków Jehowy, po części myślę po znajomości, bo choćby sekretarka szefa jest tego wyznania. Operuje się często zaawansowane nowotwory jelit. Spotkałem się z przypadkiem młodej kobiety, która odmawiała przetoczenia krwi po operacji, w wyniku której skrajnie się wykrwawiła i była we wstrząsie. I może nie byłoby problemu, że ona godzi się na śmierć, tylko że ta kobieta posiadała 4 małych dzieci. Co z prawem tych dzieci do posiadania matki? Ostatecznie kobieta ( i jej mąż) zgodzili się na przetoczenie i cała sytuacja dobrze się skończyła, tyle że trzeba było robić cyrk z przemycaniem krwi na blok operacyjny, żeby reszta wspólnoty wierzących się od nich nie odwróciła, gdyby się dowiedzieli... Wiara wpływa na autonomię jednostki i powoduje też lęk przed wykluczeniem.

    OdpowiedzUsuń