wtorek, 16 lipca 2013

HIPOKRATES ANNO MMXIII


Zawsze interesowały mnie relacje lekarz-pacjent w aspekcie zderzenia światopoglądów. Wydawać by się mogło, że lekarz jest w sytuacji komfortowej. Ile to opisów medyków ratujących wrogów osobistych lub ojczyzny, ba nawet morderców, znajdujemy w literaturze czy obrazach filmowych. Taka postawa zawsze budziła podziw i zazdrość tych, którzy nie potrafili wznieść się ponad chęć zemsty czy szowinizmu. Pozostawmy jednak pola Verdun,  bezdroża pustyń czy stepów i bohaterskich lekarzy wojskowych. Moglibyśmy rzecz jasna zajrzeć na chwilę do katowni gestapo, NKWD, reżimów chilijskich czy argentyńskich gdzie zobaczylibyśmy lekarzy, których zadaniem było, mimo stosowanych tortur, utrzymać przy życiu  katowanych, aby powiedzieli więcej. Oni też składali przysięgę Hipokratesa. Ale czy można ich winić, skoro ci, którzy łamali palce i wyrywali paznokcie albo wpuszczali oszalałe z głodu szczury do pochwy czy odbytu  uzyskiwali rozgrzeszenie od – jak w przypadku Argentyny – nuncjusza papieskiego? Może też się wyspowiadali, kto wie?

To jednak nadal sytuacje ekstremalne. Wróćmy do zwykłego szpitala, przychodni czy gabinetu prywatnego. Jak wspominają moi starsi koledzy dawno temu dominowała „paternalistyczna” postawa lekarza. To on wiedział co jest najlepsze dla chorego i jaką kurację należy zastosować. Dziś to nie do przyjęcia. Każde działanie lekarskie musi mieć świadomą zgodę chorego lub jego prawnego opiekuna. Odmowa terapii lub jej części jest czymś naturalnym. Najbardziej znany jest tu rzecz jasna casus Świadków Jehowy. Swoista egzegeza Pism Świętego przywiodła ich do przekonania, że Bóg zabrania przetaczania krwi. Nie będę przytaczał odnośnych cytatów, skonstatuję tylko, że inne odłamy chrześcijaństwa nie znalazły w owych słowach tego zakazu. Polskie prawo dopuszcza zatem świadome popełnienie samobójstwa w imię wolności jednostki. Właściwie chyba słusznie. Ale czy zawsze tak jest?  Przedstawmy, zatem sobie następującą sytuację:

W szpitalu na oddziale położniczym odbył się patologiczny poród, przedwczesne odklejenie łożyska spowodowało krwotok i wstrząs u 22-letniej położnicy. Można ją uratować, trzeba przetoczyć krew. Jednak istnieje pewien problem, jest ona Świadkiem Jehowy. Obok łóżka konającej stoi mąż i ktoś z współwiernych. Lekarze bezradni patrzą jak w tle czytanych fragmentów Pisma Świętego i modlitw umiera młody człowiek, którego można uratować.

W tym samym czasie w Izbie Przyjęć pojawia się 33-letni mężczyzna. Przywiozło go tu pogotowie. Zażył on przed godziną 100 tabletek Relanium. Ktoś jednak wszedł do mieszkania i znalazł go. Co pchnęło tego człowieka do tak desperackiej decyzji? Otóż on, jeszcze 2 lata temu mistrz Polski w biegach przełajowych, dziś o własnych siłach nie może dojść do łazienki. Ma raka jądra z przerzutami do płuc. Jego życie to pasmo duszności połączonej z bólami uśmierzanymi narkotykiem. Nie chce leczyć się w Hospicjum. Chce jak sam stwierdził w liście pożegnalnym (znanym już rodzinie i lekarzom) odejść godnie,  z własnego wyboru, a nie pod wpływem zwiększanych dawek środków p. bólowych, które doprowadzą go do utraty przytomności, kontroli na własnym ciałem i samym sobą. On przez godność człowieka rozumie świadome życie i świadomą śmierć. Ale nikt nie zajmuje się jego listem, nikt nie pyta go, choć jest jeszcze przytomny o jego poglądy filozoficzno - religijne. Anestezjolog, który 15 minut temu stwierdził zgon młodej położnicy, wpycha mu do gardła gumowy wąż. Trzeba wypłukać szybko tabletki! Ratować chorego! Nie wolno mu popełnić samobójstwa, musi umrzeć na raka!

Pozostawiam tę sytuację bez komentarza, nadmienię jednak, że byłem świadkiem obu, a jedynie dla podniesienia dramaturgii zastosowałem antyczną zasadę jedności miejsca i czasu.

Mogę zgodzić się, kiedy decyzję o wyższości wiary (lub innych przesłanek)  nad życiem podejmuje dorosły. Nieco inaczej spawy mają się, gdy dotyczy to dziecka. Doskonałe uzasadnienie przeprowadził Richard Dawkins w książce „Bóg urojony”, a powtórzył owe argumenty w swoim wykładzie w Berkeley [http://video.google.com/videoplay?docid=-7432627905750213494].  Stwierdza on tam, jak mi się osobiście wydaje nie bez racji, że nie ma dziecka -  katolika, - muzułmanina czy powiedzmy dziecka- szintoisty. Jest dziecko rodziców - katolików, - muzułmanów czy  - szintoistów. Nikogo nie zaskoczy chyba fakt, że będąc już dorosłym dziecko, które miało umrzeć z powodu przekonań religijnych swoich rodziców  nie koniecznie będzie się z owymi ideami identyfikować. Czy nie należy więc chronić owych istot przed konstatacją taty, że szczepionka jest dziełem szatana i odbiera synowi męskość? Powie ktoś nie. Ojciec ma prawo decydować o wychowaniu i zdrowiu własnego syna. Tak, ale szczepienia ochronne całej populacji wpływają na zdrowie a nawet życie innych dzieci, których przekonania taty ich kolegi mało obchodzą. 

Przejdźmy teraz do sytuacji odwrotnej. Otóż coś co ma się dziać z pacjentem jest niezgodne z poglądami lekarza. Jak wypowiada się w tej materii Kodeks Etyki Lekarskiej” ? Ważne są tu dwa artykuły a mianowicie 4 i 7. Oto one:

„Dla wypełnienia swoich zadań lekarz powinien zachować swobodę działań zawodowych,

zgodnie ze swoim sumieniem i współczesną wiedzą medyczną”

„W szczególnie uzasadnionych wypadkach lekarz może nie podjąć się lub odstąpić od leczenia chorego, z wyjątkiem przypadków nie cierpiących zwłoki. Nie podejmując albo odstępując od leczenia lekarz winien wskazać choremu inną możliwość uzyskania pomocy lekarskiej”

Dopuszczona jest zatem tzw. „klauzula sumienia” . Postaje jednak szereg pytań jak choćby w jakich sytuacjach miałby ona zastosowanie. Czy powiedzmy lekarz - Świadek Jehowy może odmówić przetoczenia krwi pacjentowi. O ile rozumiem te paragrafy to tak, jednak musi wskazać kolegę (lub placówkę), który nie podziela jego obiekcji do transfuzji. A co jeśli jest sam na dyżurze, chory jest nieprzytomny i we wstrząsie, a najbliższy inny oddział daleko? Zawsze można udowodnić, że nie był to przypadek nie cierpiący zwłoki, a przecież sam Jahwe zabrania przetoczeń.

Prof. Bogdan Chazan   „(…)wylicza procedury medyczne, których dotyczy klauzula sumienia. Są nimi: aborcja, antykoncepcja, sztuczne zapłodnienie, wspomagany rozwój, eutanazja, eksperymenty na płodzie, ubezpłodnienie. I zadaje podstawowe dla swojego zawodu pytanie: "Czy lekarz ginekolog nie powinien mieć możliwości wykonywania pracy zgodnie ze swoim sumieniem i oczekiwaniami pacjentek?"

Może się mylę, ale wymienione przez pana profesora czynności stanowią raczej margines ( i to dosyć wąski, jak powiedzmy eutanazja) codziennej aktywności ginekologa. Nikt nie jest chyba zmuszany do ich wykonywania. Dalej czytamy: „ klauzula sumienia powinna dotyczyć nie tylko zachowań lekarza, ale także pielęgniarki, farmaceuty czy rejestratorki w przychodni. I co ważne dobrze byłoby, gdyby obejmowała również instytucje zaangażowane w opiekę medyczną, m.in. instytucje publiczne, prywatne, korporacje, spółki, przychodnie, szpitale, apteki i centra szkolenia.” (cytat za Gazetą Lekarską 01/2005).

Przyznam, że ostatni akapit przeczytałem z niedowierzania dwukrotnie. Zafascynowała mnie zwłaszcza rejestratorka obarczona klauzulą sumienia. Nie chciałbym nikogo obrażać, ale rejestratorki w przychodniach często legitymują się wykształceniem co najwyżej średnim. Otóż wyobrażam sobie, że na przykład pani Basia (do niedawna sprzedająca ziemniaki w warzywniaku)  w przychodni w Pcimiu, wiedząc, że dr Xiński zapisuje środki antykoncepcyjne świadomie i zgodnie ze swoim sumieniem nie rejestruje do niego. Chyba o to chodziło profesorowi Chazanowi.

Jednak wszystko to blednie przy pomyśle dr Bolesława Piechy, obecnie pana senatora RP.  Chodzi o regulację prawną tzw. zapłodnienia „in vitro” . Jak zdradza sam projektodawca art. 15 owego projektu głosi: „Zakazane jest tworzenie embrionu poza organizmem kobiety”. Pomysł dr Piechy jest przerażający. Oto w XXI w. ktoś na podstawie swoich przekonań religijnych chce zabronić (pod karą więzienia) jednej z metod leczenia. Metody uznanej w wielu krajach świata i jak dotąd jedynie skutecznej w niemałej ilości przypadków. Być może jak już kiedyś napisałem „in vitro” za 50 lat będzie traktowane jak dziś leczenie gruźlicy odmą. Ale dziś nie ma innej metody tak jak wtedy gdy Hans Castorp  leczył się w Davos.  Pan Piecha, który jak sam przyznał dokonywał aborcji i jak wielu neofitów doznał iluminacji po obejrzeniu filmu „Niemy krzyk”, przeistoczył się niczym Szaweł w Pawła u wrót Damaszku. O ile jednak pamiętam ten ostatni zrezygnował z dóbr materialnych jakie zgromadził służąc złu. Zawsze budzili moja pogardę ludzie, którzy usiłują narzucić innym swoje neofickie poglądy. W Polsce mamy do  nich szczególne szczęście. Podkreślam słowo „narzucać”, bo oczywiście pan Piecha może w swoim sumieniu boleć nad morderstwami jakich dokonał.

Jakby tego mało były wiceminister chce wszczepić około 60 tys. zamrożonych embrionów matkom biologicznym i jak zrozumiałem „ochotniczkom”

Zawód lekarza jest zawodem służebnym. Służy on pacjentom swoją najlepszą wiedzą i umiejętnościami. Winien czynić to, co współczesna nauka i tylko nauka proponuje chorym. Nie wolno stosować metod szamańskich, nie uznanych przez naukę, a także moim zdaniem takich, które wynikają ze swoistej egzegezy tzw. świętych ksiąg. Nie wolno też, a często zdarza się to, wykorzystywać swojej pozycji do „nawracania” pacjentów na swoje poglądy. Chorego z krwawieniem nie interesuje jaki jest mój stosunek do przykładowo przetaczania krwi. On chce abym go wyleczył, lub nie chce i ma do tego prawo. To samo dotyczy prokreacji. Żadna z metod wspomaganego rozrodu nie jest w Polsce ani na świecie przymusowa. Jeśli nie umiem, bądź z jakichkolwiek względów nie mogę, lub nie chcę wykonać jakiejś czynności lekarskiej natychmiast powinienem podjąć starania aby została wykonana przez kogoś innego w czasie i miejscu, które w żaden sposób nie opóźnią leczenia, ani nie zagrożą zdrowiu. Jakakolwiek dyskusja z chorym na tematy światopoglądowe czy próby odwodzenia pacjenta od podjęcia takiego czy innego leczenia ze względów pozamedycznych  winna być karana przez Izbę Lekarską z całą surowością.

Salus aegroti suprema lex! Dobro chorego a nie moje prywatne przekonania.  

2 komentarze:

  1. "Imagine there is no religion" chcialoby sie zaspiewac jak John Lennon...

    OdpowiedzUsuń
  2. Klauzula sumienia czy jeszcze jedna ścieżka dla korupcji?

    OdpowiedzUsuń