czwartek, 30 maja 2013

NA RAMIONACH OLBRZYMÓW


Tekst napisany onegdaj z okazji Święta Zmarłych



Koniec lata zawsze skłaniał mnie do refleksji nad przemijaniem. Jesień we wszelkich odmianach metafor artystycznych jest owego przemijania obrazem. Jest również obrazem śmierci, czego dopełnieniem jest pierwszy dzień listopada, rozświetlający cmentarze lampkami pamięci. Właśnie owej pamięci, pamięci ludzi naszego życia, chciałbym poświęcić klika refleksji.

W ciągu całego życia spotykamy dziesiątki, jeśli nie setki tysięcy osób. Większość z nich stanowi jedynie tło codziennych zajęć, będąc jak to niekiedy określają pisarze, „szarym tłumem”. Najważniejszą kategorią jest oczywiście rodzina. Pierwsze informacje o świecie otrzymujemy od matki, ojca i rodzeństwa. Więzi rodzinne są poza, a zarazem ponad wszelkimi innymi. W nas samych jest cząstka naszych rodziców, a w naszych dzieciach cząstka nas. Często rodzic dumny z osiągnięć dziecka mówi: ”moja krew…”, zawłaszczając nieco ów sukces. Ale i też, jeśli zajdzie potrzeba, dla ratowania życia dziecka, rodzice oddadzą swoje. Richard Dawkins, brytyjski biolog-neodarwinista twierdzi, że w tym momencie ratują siebie. W dzieciach bowiem są nasze geny i to one przechodzą z pokolenia na pokolenie, w „opakowaniu” ciała. Ta bezduszna teoria wyjaśnia wiele zagadnień z antropoetologii, a nade wszystko z socjobiologii. Bo i też natura jest indyferentna, ani dobra ani zła, po prostu jest. Wielu odrzuca teorię jako zbyt prostą i nie biorącą pod uwagę całego bagażu humanizmu. Jednak w czystej biologii, której cząstką bez wątpienia jesteśmy, mechanizmy, jakie zwykliśmy przypisywać działaniu uczuć wyższych charakterystycznych tylko dla człowieka, przy bliższym oglądzie okazują się jeszcze jednym wytworem natury, występując również u zwierząt, od których tak chętnie odróżniamy się. Bo czyż nie możemy założyć, że właśnie humanizm ze wszystkimi jego cechami jest najwyższą formą genetycznej walki  o przetrwanie człowieka? Wiem, że wielu z Czytelników w tej chwili oburzy się za sprowadzanie nieomal boskiej natury człowieka do czystej biologii. To temat na niekończącą się dyskusję światopoglądową. Osobiście teoria Dawkinsa mnie przekonuje.

Z biegiem czasu  hierarchia ważnych osób w naszym życiu zaczyna się zmieniać. Pojawiają się rówieśnicy, których rola w poznawaniu świata staje się równa rodzicom, jeśli nie większa. W dyskusjach, kłótniach czy pierwszych uczuciach  powstaje pełen obraz świata. To wtedy rodzą się pierwsze rozczarowania. Coraz większa wiedza paradoksalnie przyczynia się do odkrywania rzeczy nieprzyjemnych i przykrych a świat dorosłych okazuje się pełen fałszu i obłudy.

Okres ten związany jest również z rozpoczęciem edukacji, która jest oceniana przez innych. Nauczyciele to grupa, której wpływu na nasze życie nie sposób przecenić. Próbowałem kiedyś uświadomić sobie, kto właściwie powiedział mi, że dwa i dwa to cztery a kto, że woda wrze w stu stopniach. Nie pamiętam już Ich twarzy, słabo nazwiska czy wystrój sali lekcyjnej. A przecież przychodzili codziennie na lekcje, zmęczeni, czasem mając problemy życiowe, chorując. Szanowaliśmy ich, czasem bardziej czasem mniej. Robiliśmy im kawały jednocześnie bojąc się ich. Część z nich już nie żyje. Żyją w mojej pamięci. Pozostała wiedza, którą dziś przekazuję innym.

Kiedy już byłem na studiach fascynował mnie pewien problem - zabawa myślowa. W podręcznikach objaśnione były mechanizmy fizjologiczne, procesy patologiczne, na poziomie całego organizmu, narządu, komórki czy nawet molekularnym. Hormony, receptory, i inne cudownie zgrane ze sobą mechanizmy. Kiedy już udało wykazać się wiedzą na egzaminie, zaczynałem zastanawiać się, że gdybym ja miał rozstrzygnąć dlaczego np. kurczą się mięśnie i co powoduje wydzielanie gastryny jakbym to zrobił. Wtedy to uświadamiałem sobie geniusz odkrywców cykli biochemicznych czy struktury DNA.

W zawodzie lekarza (choć nie tylko) istnieje specyficzna kategoria nauczycieli. To ludzie, którzy przekazują nam arkana zawodu. Przykład osobisty, obserwacja ich poczynań, jak chyba nigdzie indziej stanowią przekaz wiedzy a także tego, co można by nazwać imponderabiliami zawodowymi. Każdy z nas wymieniłby wielu, którzy choć nigdy nie zwrócili się do nas bezpośrednio, nauczyli nas wiele.

Gdzieś między nauką a życiem codziennym, wplatała się kultura. Czy na co dzień zastanawiamy się ile zawdzięczamy książkom, poezji, filmom i innym wytworom kultury. Przecież one uczą nas mówić, uczą wrażliwości, dostarczają wzruszeń. Kiedyś ktoś słusznie powiedział, że sztuką jest to, co wzrusza. Ta definicja towarzyszy mi już od lat.

Od kilku lat korzystamy z Internetu. To medium łączy w sobie marzenia pokoleń naszych poprzedników. Dziś Sokrates mógłby, nie wychodząc z domu, oddawać się rozmowom z Ateńczykami. Zasoby Biblioteki Aleksandryjskiej mieszczą się na jednym kompakcie. Geniusz ludzi, którzy stworzyli sieć nie ma sobie równych w XX wieku.

Na koniec coś, co wydaje się tak naturalne, że prawdopodobnie niedostrzegalne. Ponoć najtrudniej znaleźć błąd w tytule, na okładce. Ona jest jakby stała i niezmienna i bezbłędna.  To co nas otacza, domy, ulice, place, parki czy autostrady ktoś zaprojektował i wybudował. Czy zastanawiamy się nad tym? Pewnie nie. A jednak jakby wyglądało nasze życie bez owych rzeczy?

W liście do Hooke’a z 5 lutego 1676 Newton napisał:, „Jeśli widzę dalej to tylko dlatego, że stoję na ramionach olbrzymów”. Jest to parafraza zaczerpnięta z rzymskiego poety Lukana: „Karły umieszczone na barkach gigantów widzą więcej niż sami giganci”.

Ów niezwykły hołd oddany przez jednego z największych geniuszy świata swoim poprzednikom, przytoczyłem w tytule. Każdy z nas wchodził na barki pokornych gigantów: swoich najbliższych, nauczycieli, autorów przeczytanych książek, czy wreszcie ludzi, którzy w czasie podróży pociągiem opowiedzieli nam cos ciekawego. Zastanawiam się czasem, czy każdy z nas chętnie nadstawia swoich barków, aby wspięli się na nie inni. Znam i takich, którzy mając kogoś na ramionach kucają. Lecz większości z naszych nauczycieli i poprzedników należy się hołd i szacunek za poświęcenie, wiedzę i bezinteresowność w jej przekazywaniu. Już Hipokrates pisał : „Mistrza mego w tej sztuce szanował będę na równi z rodzicami” . Dziś na progu nowego roku akademickiego wspomnijmy ich, bo ponoć ludzka pamięć jest miarą nieśmiertelności.

2 komentarze:

  1. Kiedyś myślałem o cyklu wywiadów lub tekstów pisanych przez wybitnych polskich psychologów o ich mistrzach. Dla mnie, humanisty, było to z założenia naturalne. Wszyscy odmówili. Nie mieli o czym pisać. Wszystko zawdzięczali sobie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Świadczy to o poziomie osób d których się Pan zwrócił. Nie powiem jak to oceniam...

    OdpowiedzUsuń