niedziela, 7 lipca 2013

CIERPIENIE – WYZWANIE, PRZEKLEŃSTWO CZY ŁASKA?


Zawód lekarza nierozerwalnie łączy się z obserwacją cierpienia innych. W ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat stwierdzono nawet, że nie jest to tylko czysta obserwacja , ale i w pewnym sensie doświadczanie tego własną osoba, co przejawia się zespołem wypalenia zawodowego. Przed trzydziestu laty w literaturze psychologicznej pojawiło się pojęcie „burnout” użyte wówczas przez J. H. Freudenberga i Ch. Maslacha. Warto wspomnieć tu może postać dr Judyma, który ostatnio ma złą prasę wśród reformatorów i związkowców (bo leczył za darmo), lecz opis jego doświadczeń zawodowych połączonych z przeżyciami typu cherchez la femme, wskazuje iż przechodził nienazwany jeszcze wówczas zespól. Niemoc wobec nieuchronności śmierci i cierpienia powoduje znaczne zmiany w psychice tych, którzy nastawieni są na niesienie pomocy. Następstwem może być zmiana postawy wobec bliźnich, spłycenie kontaktu z innymi, cynizm, drażliwość i impulsywność, a nawet objawy chorób psychosomatycznych. Do tej pory pojawiły się setki artykułów dotyczących tematu. Mnożą się poradniki informujące jak uniknąć owego zespołu. Nie wiem na ile są skuteczne, ale na pewno nie zlikwidują zjawiska cierpienia i reakcji tych, którzy muszą je na co dzień obserwować. Czym zatem jest cierpienie? Następstwem choroby czy innych nieszczęśliwych zdarzeń, karą za grzechy, znakiem danym przez Boga, czy punktem, od którego należy zacząć nowe życie? Czy ktoś zna odpowiedź? Chyba nie.

Jak głosi Pismo Święte, w Rajskim Ogrodzie, Adam i Ewa nie znali cierpienia. Ich szczęście miało jednak cenę, jaką był brak możliwości korzystania z owoców drzewa życia i korzystania ze wszystkich dóbr na równi z Bogiem. Utraciwszy poprzez podstęp szatana, a może i ludzką ciekawość przywileje życia w Raju, poznali całe zło świata. Stali się nadzy, śmiertelni i narażenia na choroby i inne nieszczęścia. Bóg zapowiedział Pierwszym Rodzicom trud i cierpienia, jakie czekają ich poza Edenem. Owe boskie słowa dla wielu w przeszłości, jak również współcześnie stały się wytłumaczeniem wszelkich plag, jakie dotykały i dotykają ludzkość. Także śmierć, nawet dzieci, tłumaczona była poprzez pryzmat grzechu pierworodnego. Do dziś na grobach czytamy ów cytat z Księgi Hioba „Bóg dał, Bóg wziął. To się stało, co się Bogu spodobało.”

       Nie można jednak rozpatrywać stosunku ludzi do cierpienia, nie zdefiniowawszy uprzednio tego pojęcia. „Inny Słownik Języka Polskiego” (PWN 2000) definiuje je jako: „ stan, w którym czujemy się bardzo nieszczęśliwi, zwykle spowodowany czymś złym, co nas spotkało” lub jako „ stan, w którym bardzo boli nas jakaś część ciała i nie potrafimy usunąć bólu”. Zarysowuje się już więc dualistyczny cielesno-duchowy charakter cierpienia. Współczesna neurofizjologia, potrafi za pomocą skomplikowanej aparatury zdefiniować obszary mózgu i substancje odpowiedzialne za powstawanie odczuwania cierpienia. Prawdopodobnie, gdyby zbadać aktywność elektryczną owych obszarów i poziom pewnych neurotransmiterów u dziecka, któremu chuligan rozbił babkę z piasku nad brzegiem morza i matki, której zmarło dziecko byłyby one takie same. Powstaje jednak fundamentalne pytanie, czy można cierpienie traktować li tylko w kategoriach fizjologicznych. Odpowiedź, choć wydaje się oczywista, nie jest jednoznaczna. Poznanie neurofizjologicznych podstaw cierpienia, umożliwiło stworzenie leków niwelujących zarówno ostry i przewlekły ból, jak i ten wynikający z przyczyn pozacielesnych. Któż bowiem sięgałby po narkotyki, gdyby ich użycie łączyło się z bólem? Jeśli można więc oszukać ciało, może i dusza jest „łatwowierna”?

Ból fizyczny towarzyszy większości chorób. Z punktu widzenia ewolucyjno-fizjologicznego jest sygnałem ostrzegawczym przed zagrożeniem lub rozpoczynającą się chorobą. Ból ostry jest zazwyczaj łatwy do złagodzenia czy to poprzez środki przeciwbólowe czy to przez działania z zakresy chirurgii. Współcześnie i przewlekły ból nawet pochodzenia nowotworowego jest możliwy do uśmierzenia. Większość z pacjentów na wieczornych wizytach domaga się na noc „czegoś na sen i przeciwbólowo”. Strach przed bólem potrafi złamać wiele, nawet twardych charakterów. Nawet Chrystus na kilka godzin przed ukrzyżowaniem pytał Boga Ojca czy może zabrać kielich goryczy. Tak więc prawdopodobnie ów strach i owo cierpienie rozróżnia bogów od ludzi.

        Dla miliardów ludzi wiara w siły nadprzyrodzone jest orężem w walce z codziennymi przeciwnościami losu i wielkimi tragediami. Większość religii, obiecuje swoim prawowiernym wyznawcom życie pozagrobowe, będące w pewnym uproszczeniu tym, co utracili Adam i Ewa, czyli Rajem. Grzeszników i niedowiarków czeka Piekło i potępienie wieczne. Mimo tak kuszących perspektyw, większość ludzi robi wszystko, żeby przedłużyć sobie życie na Ziemi. Istnieje zatem jakaś subtelna sfera niedowierzania. Hiob zawierzył Bogu całkowicie, choć ten pozbawił go wszystkiego prócz życia, nie złorzeczył mu, przyjmując swe cierpienie z pokorą. Bóg co prawda wynagrodził Hiobowi (z nawiązką) wszelkie straty, pozostaje jednak pytanie czy narodziny nowego dziecka całkowicie zniosą cierpienie po utracie poprzedniego. Współcześnie Kościół nawołuje do ofiarowania swego cierpienia, na wzór Chrystusowego, za innych. Skrajnym przypadkiem może być ofiarowanie swojego życia za innych. Pismo mówi:, „Bo nie ma większej miłości, niż ta, jeśli kto życie swoje oddaje za przyjaciół swoich”. Przykłady takie można by mnożyć. Poświecenie św. Maksymiliana Kolbe, czy bardziej współcześnie nowojorskich strażaków z World Trade Center mówią same za siebie. Nie każdemu jednak dana jest łaska umiejętności wybaczania czy pogodzenia się z własnym losem. W historii świata wielu ludzi umierało przeklinając w godzinie śmierci imiona Boga i ludzi. W filmie Milosza Formana „Amadeusz”, kompozytor Salieri zrozumiawszy swoją nicość wobec talentu Mozarta wypowiada Bogu wojnę, paląc krucyfiks w kominku. Nie potrafił zrozumieć, że Bóg obdarował talentem młodego geniusza, nieprzestrzegającego wielu nakazów Dekalogu, a nie jego wiernego sługi Kościoła i Boga.

Sienkiewiczowski bohater Pan Michał Wołodyjowski utraciwszy swą ukochaną bluźnił Bogu, a zrozumiawszy swój grzech wstąpił do klasztoru. Jak się stamtąd wydostał to już inna historia. Nie tylko fikcyjni bohaterowie przeżywali dylematy wiary i cierpienia. Wielu ludzi utraciwszy kogoś lub coś, co kochali najbardziej ze wszystkiego, odizolowali się od świata w klasztorach czy innych miejscach odosobnienia. Kilku bohaterów z filmów K. Zanussiego, tam właśnie poszukuje sensu życia. Powstaje jednak w tym miejscu pytanie czy nie jest to ucieczka od okrutnej rzeczywistości. Zbrodniarz hitlerowski, Gubernator Hans Frank w czasie Procesu Norymberskiego, zwrócił się ku wierze, stając się żarliwym chrześcijaninem. Świadkowie owych wydarzeń twierdza, że nie była to gra, gdyż wykrok śmierci w jego wypadku był pewny. Inni zbrodniarze, jak choćby sądzony w Izraelu, Adolf Eichmann, do końca byli przekonani o słuszności swojego postępowania. Co ciekawe wielu z nich spełniało wszystkie obowiązki chrześcijanina, może z wyjątkiem przestrzegania piątego przykazania.

Nie można się dziwić, że straciło wiarę wielu więźniów obozów koncentracyjnych, na oczach których dokonała się największa zbrodnia w dziejach świata. Nie potrzeba jednak odwoływać się aż do tak skrajnych przeżyć. Urządzenie świata, opiera się na cierpieniu i śmierci. Aby przeżyć, jedno zwierze musi zabić drugie. W chwili gdy piszę te słowa, tysiące istnień ginie w paszczach innych, a tysiące ludzi umiera z głodu i pragnienia. Można wiec zapytać, o sens cierpienia, które zostało stworzone według religii przez istotę wszechmocną i wszechdobrą. Jeśli nawet cierpienie ludzi jest karą za grzech Pierwszych Rodziców, zwierzęta są wyłączone z boskiego planu zbawienia. Czym więc uzasadnione jest ich cierpienie?

       Obserwacje owe doprowadziły wielu ludzi do własnej interpretacji Pisma, czy wręcz stały się zaczątkiem innych religii. Dla innych obserwacja świata w jego ziemskiej postaci, stałą się początkiem niewiary. I nie muszą temu towarzyszyć żadne traumatyczne przeżycia.

Dla wielu ludzi wiara jest pomocna w przeżywaniu ciężkiej choroby. Co więcej, udowodniono, że pozytywne nastawienie do stosowanej kuracji, pomaga osiągnąć sukces. Bez znaczenia jest, czy wierzymy w Boga, Allacha czy drzewa w puszczy amazońskiej. Istotna jest wiara jako taka. Stąd też niekiedy zachodzą zjawiska, które wydają się cudami, a  są jedynie efektem działania fizjologicznych mechanizmów obronnych człowieka. Jeśli jednak tak jest niech każdy wierzy w to, co chce i pozwala drugiemu na to samo. Wtedy może spełni się owa przepowiednia, że jagnię siądzie bezpiecznie obok lwa, a człowiek nie zabije drugiego w imię swojej wiary.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz