czwartek, 18 lipca 2013

KAŻDA CHOROBA JEST ULECZALNA PRÓCZ LUDZKIEJ NAIWNOŚCI


Ten artykuł będzie nieco inny niż poprzednie. Dotychczas pisaliśmy o chorobach, poznawaliśmy ich objawy i sposoby leczenia. Teraz chciałbym zwrócić uwagę na coraz bardziej niepokojące zjawisko, a mianowicie wszelkiej maści uzdrowicieli i przedstawicieli „medycyny alternatywnej” . Zacznijmy od rzeczy podstawowej. Medycyna jest tylko jedna! Nie na dla niej alternatywy czy innej konwencji. Czytelnicy prasy codziennej mogą jednak odnieść wrażenie, że tak nie jest. Na pierwszych stronach gazet czytamy o biorezonansach, energiach kosmicznych,  biopolach i ich korekcji, oczyszczaniach organizmu  oraz innych tego typu bzdurach. Tak, bzdurach i to wierutnych, bo takie pojęcia nie istnieją, a zostały wymyślone przez naciągaczy, aby uwiarygodnić i uczynić ich „leczenie” bardziej naukowym. Nim wyjaśnimy na czym ten szwindel polega spróbujmy odnaleźć przyczyny takiego stanu rzeczy.

Jedno w życiu jest pewne: człowiek choruje i umiera. Ten fakt napełnia wielu z nas smutkiem i goryczą, zwłaszcza jeżeli dotyczy dzieci i osób młodych. Wszyscy czytają, między innymi w tym blogu  o osiągnięciach medycyny, o nowych lekach . Tymczasem lekarz nierzadko mówi: „za późno”, nic już nie da się zrobić, lub to co zrobiliśmy przedłuży życie o najwyżej kilka miesięcy. Często jest to wina samego chorego, który zwlekał z wizytą u lekarza, nierzadko niestety to lekarz nie rozpoznał schorzenia lub źle go leczył, a niekiedy po prostu taka jest natura podstępnej i śmiertelnej choroby.  W tym tez miejscu pojawiają się przedstawiciele „medycyny alternatywnej”.  Twierdzą, że wszystkie choroby można wyleczyć, należy tylko poddać się odpowiedniej kuracji, która zazwyczaj okazuje się dość droga. Szarlatani owi wykorzystują rozpacz samego chorego lub jego rodziny w jednym tylko celu zarobienia pieniędzy. W czasie mojej prawie trzydziestoletniej pracy zawodowej  nie spotkałem nikogo z potwierdzonym rozpoznaniem nieuleczalnej śmiertelnej choroby, któremu pomógł cudotwórca.  Niestety, „tonący brzytwy się chwyta” i odnoszę wrażenie, że nie zabraknie „pacjentów” dla wszelkiej maści oszustów. Z ubolewaniem dowiaduje się, że w praktykach uzdrawiaczy zatrudnieni są również lekarze. Nie potrafię sobie wyobrazić jaka idea im przyświeca, gdy współpracują z oszustami. Nie chcę nikogo oskarżać lecz mam wrażenie, że chodzi tu o niemałe pieniądze, a obecność dyplomowanych lekarzy w ośrodkach „medycyny alternatywnej” podnosi ich wiarygodność w oczach klientów. 

Lecz nie to jest najbardziej niebezpieczne. Pacjentom z nieuleczalną chorobą, jak już wspomniałem nikt nie pomoże, a również nie zaszkodzi. Istnieje jednak olbrzymia grupa ludzi chorych, którzy nigdy nie zgłaszają się do lekarza, odwiedzają zaś bioenergoterapeutów i innych oszustów. W ogłoszeniach prasowych czytamy, że „korekcja biopola” może pomóc w raku piersi, tarczycy czy mózgu. Krwiak mózgu , który nie leczony prowadzi do śmierci lub ciężkiego uszkodzenia to zdaniem uzdrowicieli zza wschodniej granicy rezydujących w pobliży Bydgoszczy banalna sprawa. Według autorów tych rewelacji całkowicie i rzecz jasna bezboleśnie, znikają kamienie żółciowe, guzy nowotworowe i wiele innych groźnych zmian. Najzabawniejsze dla mnie jako chirurga były „bezkrwawe operacje” Filipińczyków. Oddam cały mój majątek, jeżeli ktoś udowodni mi, że usunięto mu tą drogą pęcherzyk żółciowy. Przyznam, że nie potrafię sobie wyobrazić, że normalny człowiek może wierzyć w podobne brednie.  A jednak. Gdy przypadkiem znalazłem się w miejscu gdzie obok siebie działają uzdrowiciele i kilka innych instytucji, nie mogłem przepchać się przez korytarz.

Z czego wynika taki stan rzeczy?          

Pierwszą przyczynę już wymieniliśmy. To niemoc medycyny wobec wielu chorób i rzecz jasna śmierci. Jednak to nie wszystko. Ludzie po prostu szukają innych metod leczenia: bezbolesnych, przyjemnych, nieco tajemniczych no i drogich, bo wiadomo, że towar drogi jest dobry. Jeżeli mogę sobie usunąć pęcherzyk żółciowy bez pozostawiania blizn, to po co mam się operować nawet laparoskopowo. To nic że zaraz po zabiegu pęcherzyk jeszcze jest, Filipińczyk twierdzi, że zniknie w ciągu kilku dni. On już będzie w Białymstoku, a nas nie będzie stać już na bilet aby z nim „porozmawiać”

Media podają niemal codziennie wiadomości o odkryciach medycznych, nowych rewelacyjnych lekach na raka, Vilcacorach, preparatach Tołpy itp. Biedni, chorzy i zdesperowani ludzie pragną zdobyć ten lek ponad wszystko. Naprzeciw ich żądaniom wychodzą oszuści, którzy sprzedają nieraz czystą wodę jako, lek na raka. Ludzie wierzą, że woda na którą spogląda z telewizora pan Zbyszek Nowak, leczy. Ci którzy znają tajniki telewizji wiedzą, że program był nagrany tydzień temu, lecz wiara czyni cuda. I tu właśnie zaczyna się styk cudów i prawdziwej medycyny. Jest pewne, że stan psychiczny wpływa na przebieg choroby. Stres spowodowany np. śmiercią kogoś bliskiego może przyspieszyć rozwój raka. I odwrotnie, mobilizacja psychiczna powoduje poprawę wyników leczenia. Jeżeli ktoś chce byś zdrowy, współpracuje z lekarzem, wierzy jemu i wierzy w kurację, którą ten lekarz stosuje, to prawdopodobieństwo sukcesu rośnie. Tylko tu można dopatrywać się źródła ewentualnych sukcesów uzdrowicieli. Nie zapominajmy, że wielu odwiedza ich w czasie trwania normalnej kuracji przeciwnowotworowej czy innej. To jej zawdzięczają ozdrowienie, które przypisują sobie szarlatani. Oni sami w różnego rodzaju dyskusjach twierdzą, że nigdy nie odciągają chorych od medycyny naukowej. Jednak, dokąd pójdzie kobieta z guzem piersi, gdy wyczyta, że można go usunąć biopolem i „żywą wodą”, a nie usunięciem całego sutka i naświetlaniami.?

Nikt nikogo nie może zmusić do leczenia  się ( za wyjątkiem chorób zakaźnych i niektórych psychicznych) za pomocą lekarzy i  medycyny naukowej. Każdy może wydawać swoje pieniądze na co ma ochotę. Pozostaje jednak fakt, że  żyjemy już w XXI wieku i głupio byłoby wrócić do palenia czarownic i „zamawiania” chorób. 

         

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz