Pod koniec lat 80-tych
XX wieku pojawiły się pierwsze doniesienia o operacjach laparoskopowych. Nazwa pochodzi
z greki (laparos - jama otrzewnej i scopeo- patrzę, oglądam). Były to
doniesienia iście rewolucyjne. Z czterech małych otworów wykonywano
choelcystektomię (wycięcie pęcherzyka żółciowego), wymagającą dotąd co najmniej
15 cm cięcia powłok. Czy istotnie była to taka nowość? Bynajmniej. Laparoskopię
znano co najmniej od roku 1901, kiedy to rosyjski ginekolog Dymitr
Oskarowicz Ot w Petersburgu oglądał jamę otrzewnej wchodząc przyrządami optycznymi
przez sklepienie pochwy. Otworzył tym drogę do innej techniki, o czym za
chwilę. W tym samym czasie w Niemczech Georg Kelling zaczął stosować podawanie
powietrza do jamy otrzewnej w ciężkich krwotokach celem ich zatrzymania. Szwed
Jacobeus podchwycił ideę insuflacji (wprowadzenie gazu do narządu), a poprzez
trokary (rurki zaopatrzone w grot do przebicia powłok ciała) zaczął wprowadzać optykę
i narzędzia. On też jako pierwszy użył terminu laparoskopia. I znowu okazało
się, że trokary - narzędzia opracowane w XVI w., znalazły nowe zastosowanie.
Tak więc laparoskopię stosowano przez cały wiek XX (głównie ginekolodzy). Skąd
wiec taki nagły boom? Otóż do tego czasy tylko operator widział coś w okularze
instrumentu. Dzięki zastosowaniu technik wideo (jak w endoskopii) nagle wszyscy
zobaczyli to samo i mogły utworzyć się zespoły operacyjne z operatorem i asystą. Firmy
zaczęły wprowadzać coraz to nowocześniejsze narzędzia. W ciągu kilku lat techniki video weszły do chirurgii ogólnej,
ginekologii, urologii i chirurgii klatki piersiowej. Prawie każda operacja
"klasyczna" znalazła swój odpowiednik laparoskopowy. Okazało się, że
techniki video są mniej inwazyjne, ból po zabiegu jest słabszy, chorzy wychodzą
wcześniej do domu no i oczywiście efekt kosmetyczny.
Na czym polega laparoskopia?
Zabieg zaczyna się od wprowadzenia tzw. igły Verresa z cięcia w pępku (tej blizny
później nie widać) do jamy otrzewnej. I tu znowu kłania się historia. Igłę ową
opracował węgierski lekarz Janos Verres w roku 1937 w celu … leczenia gruźlicy. Tak . Kiedyś
sposobem leczenia tej choroby było wytworzenie odmy (powietrze w jamie
opłucnej) celem unieruchomienia płuca. Kto czytał "Czarodziejska
Górę" ten wie. Specjalna budowa igły zabezpiecza przed przypadkowym uszkodzeniem
innych narządów, wiec idealnie wpasowała się w laparoskopię. Przez igłę podaje się
dwutlenek węgla dzięki czemu powłoki brzucha odsuwają się od jelit. Następnie w
pępku wbija się wspomniany już trokar i poprzez niego laparoskop z kamerą. Na
ekranie pojawia się obraz z wnętrza brzucha. W tym momencie w zależności od
rodzaju operacji w różnych miejscach wprowadza się następne trokary a poprzez nie
narzędzia. Rozpoczyna się zabieg, a chirurg patrzy na ekran monitora widząc
wszystko w kilkunastokrotnym powiększeniu. Nie zawsze jednak można wykonać
zabieg taką drogą. Jeśli ktoś miał już kilka operacji może to być trudne (zrosty wewnątrzbrzuszne). Zdarza się więc, że po jakimś czasie zabiegu
chirurdzy wracają do metod klasycznych. Nazywamy to konwersją. Nie jest to powikłanie
ale wyraz troski lekarza o dobro chorego.
Wspomniałem rosyjskiego
lekarza Dymitra Ota. Otóż już sto lat temu wykonał on coś ,co dziś jest jedną z
najnowszych gałęzi chirurgii. Chodzi o tzw. operacje NOTES. To akronim od anglojęzycznej
nazwy: operacje przez naturalne otwory ciała. O co tu chodzi? Otóż za pomocą
specjalnych narzędzi (zmodyfikowane endoskopy) poprzez sklepienie pochwy, odbytnicę
czy jamę ustną i żołądek wchodzimy do wnętrza brzucha i wykonujemy np. wycięcie
pęcherzyka. Blizn nie ma w ogóle!. To bardzo trudna technika, a wskazania dość
ograniczone. Jednak rozwija się oba powoli i wiele z technik NOTES stosuje się przy
"normalnej" laparoskopii. Przykładowo wycięty laparoskopowo żołądek
usuwa się przez sklepienie pochwy albo guz jelita przez odbytnicę, aby nie wykonywać
dodatkowych cięć na brzuchu.
Chirurgia naczyniowa poczyniła
też olbrzymi krok naprzód. Niestety nadal amputacja bywa częstym i koniecznym rozwiązaniem
powikłań cukrzycy i miażdżycy. Mamy tu niechlubne pierwsze miejsce w Europie!
Od kilkudziesięciu lat stosuje się tzw. operacje endowaskularne. Poprzez
nacięcie w naczyniu wprowadza się specjalne cewniki zaopatrzone w tzw. stenty
czy samorozprężalne protezy ( przypominają po otwarciu druciane "wałki do
włosów" ). Stenty poszerzają zwężone miejsca naczyń dzięki czemu krew może
dopływać do zagrożonych obszarów. Wielokrotnie techniki endowaskularne i klasycznej
chirurgii naczyniowej łączy się w czasie jednego zabiegu. To operacje
hybrydowe.
Postęp w chirurgii jest
niewyobrażalny. Codziennie dowiadujemy się o nowych materiałach, narzędziach i
technikach. Wszystko doży do małej inwazyjności. Nie pozastawiamy już prawie
blizn. Sto lat temu wśród chirurgów krążyło powiedzenie: "duży chirurg- duże
cięcie". Dziś jest odwrotnie. "Duży chirurg- nie ma blizny, albo
bardzo mała.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz