Zawsze interesowały mnie relacje
lekarz-pacjent w aspekcie zderzenia światopoglądów. Wydawać by się mogło, że
lekarz jest w sytuacji komfortowej. Ile to opisów medyków ratujących wrogów
osobistych lub ojczyzny, ba nawet morderców, znajdujemy w literaturze czy
obrazach filmowych. Taka postawa zawsze budziła podziw i zazdrość tych, którzy
nie potrafili wznieść się ponad chęć zemsty czy szowinizmu. Pozostawmy jednak pola
Verdun, bezdroża pustyń czy stepów i
bohaterskich lekarzy wojskowych. Moglibyśmy rzecz jasna zajrzeć na chwilę do
katowni gestapo, NKWD, reżimów chilijskich czy argentyńskich gdzie
zobaczylibyśmy lekarzy, których zadaniem było, mimo stosowanych tortur,
utrzymać przy życiu katowanych, aby
powiedzieli więcej. Oni też składali przysięgę Hipokratesa. Ale czy można ich
winić, skoro ci, którzy łamali palce i wyrywali paznokcie albo wpuszczali
oszalałe z głodu szczury do pochwy czy odbytu uzyskiwali rozgrzeszenie od – jak w przypadku
Argentyny – nuncjusza papieskiego? Może też się wyspowiadali, kto wie?
To jednak nadal sytuacje
ekstremalne. Wróćmy do zwykłego szpitala, przychodni czy gabinetu prywatnego. Jak
wspominają moi starsi koledzy dawno temu dominowała „paternalistyczna” postawa
lekarza. To on wiedział co jest najlepsze dla chorego i jaką kurację należy
zastosować. Dziś to nie do przyjęcia. Każde działanie lekarskie musi mieć
świadomą zgodę chorego lub jego prawnego opiekuna. Odmowa terapii lub jej
części jest czymś naturalnym. Najbardziej znany jest tu rzecz jasna casus
Świadków Jehowy. Swoista egzegeza Pism Świętego przywiodła ich do przekonania,
że Bóg zabrania przetaczania krwi. Nie będę przytaczał odnośnych cytatów,
skonstatuję tylko, że inne odłamy chrześcijaństwa nie znalazły w owych słowach
tego zakazu. Polskie prawo dopuszcza zatem świadome popełnienie samobójstwa w
imię wolności jednostki. Właściwie chyba słusznie. Ale czy zawsze tak jest? Przedstawmy, zatem sobie następującą sytuację:
W szpitalu na oddziale położniczym odbył
się patologiczny poród, przedwczesne odklejenie łożyska spowodowało krwotok i
wstrząs u 22-letniej położnicy. Można ją uratować, trzeba przetoczyć krew.
Jednak istnieje pewien problem, jest ona Świadkiem Jehowy. Obok łóżka konającej
stoi mąż i ktoś z współwiernych. Lekarze bezradni patrzą jak w tle czytanych fragmentów
Pisma Świętego i modlitw umiera młody człowiek, którego można uratować.
W tym samym czasie w Izbie Przyjęć
pojawia się 33-letni mężczyzna. Przywiozło go tu pogotowie. Zażył on przed
godziną 100 tabletek Relanium. Ktoś jednak wszedł do mieszkania i znalazł go.
Co pchnęło tego człowieka do tak desperackiej decyzji? Otóż on, jeszcze 2 lata
temu mistrz Polski w biegach przełajowych, dziś o własnych siłach nie może
dojść do łazienki. Ma raka jądra z przerzutami do płuc. Jego życie to pasmo
duszności połączonej z bólami uśmierzanymi narkotykiem. Nie chce leczyć się w
Hospicjum. Chce jak sam stwierdził w liście pożegnalnym (znanym już rodzinie i
lekarzom) odejść godnie, z własnego
wyboru, a nie pod wpływem zwiększanych dawek środków p. bólowych, które
doprowadzą go do utraty przytomności, kontroli na własnym ciałem i samym sobą.
On przez godność człowieka rozumie świadome życie i świadomą śmierć. Ale nikt
nie zajmuje się jego listem, nikt nie pyta go, choć jest jeszcze przytomny o
jego poglądy filozoficzno - religijne. Anestezjolog, który 15 minut temu
stwierdził zgon młodej położnicy, wpycha mu do gardła gumowy wąż. Trzeba
wypłukać szybko tabletki! Ratować chorego! Nie wolno mu popełnić samobójstwa,
musi umrzeć na raka!
Pozostawiam tę sytuację bez
komentarza, nadmienię jednak, że byłem świadkiem obu, a jedynie dla
podniesienia dramaturgii zastosowałem antyczną zasadę jedności miejsca i czasu.
Mogę zgodzić się, kiedy decyzję o
wyższości wiary (lub innych przesłanek) nad życiem podejmuje dorosły. Nieco inaczej
spawy mają się, gdy dotyczy to dziecka. Doskonałe uzasadnienie przeprowadził
Richard Dawkins w książce „Bóg urojony”, a powtórzył owe argumenty w swoim
wykładzie w Berkeley [http://video.google.com/videoplay?docid=-7432627905750213494].
Stwierdza on tam, jak mi się osobiście
wydaje nie bez racji, że nie ma dziecka -
katolika, - muzułmanina czy powiedzmy dziecka- szintoisty. Jest dziecko rodziców
- katolików, - muzułmanów czy - szintoistów.
Nikogo nie zaskoczy chyba fakt, że będąc już dorosłym dziecko, które miało
umrzeć z powodu przekonań religijnych swoich rodziców nie koniecznie będzie się z owymi ideami identyfikować.
Czy nie należy więc chronić owych istot przed konstatacją taty, że szczepionka
jest dziełem szatana i odbiera synowi męskość? Powie ktoś nie. Ojciec ma prawo
decydować o wychowaniu i zdrowiu własnego syna. Tak, ale szczepienia ochronne
całej populacji wpływają na zdrowie a nawet życie innych dzieci, których
przekonania taty ich kolegi mało obchodzą.
Przejdźmy teraz do sytuacji
odwrotnej. Otóż coś co ma się dziać z pacjentem jest niezgodne z poglądami
lekarza. Jak wypowiada się w tej materii Kodeks Etyki Lekarskiej” ? Ważne są tu
dwa artykuły a mianowicie 4 i 7. Oto one:
„Dla
wypełnienia swoich zadań lekarz powinien zachować swobodę działań zawodowych,
zgodnie
ze swoim sumieniem i współczesną wiedzą medyczną”
„W
szczególnie uzasadnionych wypadkach lekarz może nie podjąć się lub odstąpić od
leczenia chorego, z wyjątkiem przypadków nie cierpiących zwłoki. Nie podejmując
albo odstępując od leczenia lekarz winien wskazać choremu inną możliwość
uzyskania pomocy lekarskiej”
Dopuszczona jest zatem tzw.
„klauzula sumienia” . Postaje jednak szereg pytań jak choćby w jakich sytuacjach
miałby ona zastosowanie. Czy powiedzmy lekarz - Świadek Jehowy może odmówić
przetoczenia krwi pacjentowi. O ile rozumiem te paragrafy to tak, jednak musi
wskazać kolegę (lub placówkę), który nie podziela jego obiekcji do transfuzji.
A co jeśli jest sam na dyżurze, chory jest nieprzytomny i we wstrząsie, a
najbliższy inny oddział daleko? Zawsze można udowodnić, że nie był to przypadek
nie cierpiący zwłoki, a przecież sam Jahwe zabrania przetoczeń.
Prof. Bogdan Chazan „(…)wylicza procedury
medyczne, których dotyczy klauzula sumienia. Są nimi: aborcja, antykoncepcja,
sztuczne zapłodnienie, wspomagany rozwój, eutanazja, eksperymenty na płodzie,
ubezpłodnienie. I zadaje podstawowe dla swojego zawodu pytanie: "Czy
lekarz ginekolog nie powinien mieć możliwości wykonywania pracy zgodnie ze
swoim sumieniem i oczekiwaniami pacjentek?"
Może się
mylę, ale wymienione przez pana profesora czynności stanowią raczej margines (
i to dosyć wąski, jak powiedzmy eutanazja) codziennej aktywności ginekologa. Nikt
nie jest chyba zmuszany do ich wykonywania. Dalej czytamy: „ klauzula sumienia powinna dotyczyć nie tylko
zachowań lekarza, ale także pielęgniarki, farmaceuty czy rejestratorki w
przychodni. I co ważne dobrze byłoby, gdyby obejmowała również instytucje
zaangażowane w opiekę medyczną, m.in. instytucje publiczne, prywatne,
korporacje, spółki, przychodnie, szpitale, apteki i centra szkolenia.” (cytat za Gazetą Lekarską 01/2005).
Przyznam, że ostatni akapit
przeczytałem z niedowierzania dwukrotnie. Zafascynowała mnie zwłaszcza rejestratorka
obarczona klauzulą sumienia. Nie chciałbym nikogo obrażać, ale rejestratorki w
przychodniach często legitymują się wykształceniem co najwyżej średnim. Otóż wyobrażam
sobie, że na przykład pani Basia (do niedawna sprzedająca ziemniaki w warzywniaku)
w przychodni w Pcimiu, wiedząc, że dr Xiński
zapisuje środki antykoncepcyjne świadomie i zgodnie ze swoim sumieniem nie
rejestruje do niego. Chyba o to chodziło profesorowi Chazanowi.
Jednak wszystko to blednie przy
pomyśle dr Bolesława Piechy, obecnie pana senatora RP. Chodzi o regulację prawną tzw. zapłodnienia „in
vitro” . Jak zdradza sam projektodawca art. 15 owego projektu głosi: „Zakazane jest tworzenie embrionu poza
organizmem kobiety”. Pomysł dr Piechy jest przerażający. Oto w XXI w. ktoś
na podstawie swoich przekonań religijnych chce zabronić (pod karą więzienia) jednej
z metod leczenia. Metody uznanej w wielu krajach świata i jak dotąd jedynie
skutecznej w niemałej ilości przypadków. Być może jak już kiedyś napisałem „in
vitro” za 50 lat będzie traktowane jak dziś leczenie gruźlicy odmą. Ale dziś
nie ma innej metody tak jak wtedy gdy Hans Castorp leczył się w Davos. Pan Piecha, który jak sam przyznał dokonywał
aborcji i jak wielu neofitów doznał iluminacji po obejrzeniu filmu „Niemy
krzyk”, przeistoczył się niczym Szaweł w Pawła u wrót Damaszku. O ile jednak
pamiętam ten ostatni zrezygnował z dóbr materialnych jakie zgromadził służąc
złu. Zawsze budzili moja pogardę ludzie, którzy usiłują narzucić innym swoje
neofickie poglądy. W Polsce mamy do nich
szczególne szczęście. Podkreślam słowo „narzucać”, bo oczywiście pan Piecha
może w swoim sumieniu boleć nad morderstwami jakich dokonał.
Jakby tego mało były wiceminister
chce wszczepić około 60 tys. zamrożonych embrionów matkom biologicznym i jak
zrozumiałem „ochotniczkom”
Zawód lekarza jest zawodem
służebnym. Służy on pacjentom swoją najlepszą wiedzą i umiejętnościami. Winien
czynić to, co współczesna nauka i tylko nauka proponuje chorym. Nie wolno
stosować metod szamańskich, nie uznanych przez naukę, a także moim zdaniem
takich, które wynikają ze swoistej egzegezy tzw. świętych ksiąg. Nie wolno też,
a często zdarza się to, wykorzystywać swojej pozycji do „nawracania” pacjentów
na swoje poglądy. Chorego z krwawieniem nie interesuje jaki jest mój stosunek
do przykładowo przetaczania krwi. On chce abym go wyleczył, lub nie chce i ma
do tego prawo. To samo dotyczy prokreacji. Żadna z metod wspomaganego rozrodu
nie jest w Polsce ani na świecie przymusowa. Jeśli nie umiem, bądź z
jakichkolwiek względów nie mogę, lub nie chcę wykonać jakiejś czynności
lekarskiej natychmiast powinienem podjąć starania aby została wykonana przez
kogoś innego w czasie i miejscu, które w żaden sposób nie opóźnią leczenia, ani
nie zagrożą zdrowiu. Jakakolwiek dyskusja z chorym na tematy światopoglądowe
czy próby odwodzenia pacjenta od podjęcia takiego czy innego leczenia ze
względów pozamedycznych winna być karana
przez Izbę Lekarską z całą surowością.
Salus aegroti suprema lex! Dobro
chorego a nie moje prywatne przekonania.
"Imagine there is no religion" chcialoby sie zaspiewac jak John Lennon...
OdpowiedzUsuńKlauzula sumienia czy jeszcze jedna ścieżka dla korupcji?
OdpowiedzUsuń