Zawsze zastanawiał mnie jeden fakt.
Otóż prawie codziennie daje się słyszeć lub czytać, że Polska to kraj
katolicki, gdzie 95% to ludzie głęboko wierzący i narzucanie im np. Karty Praw
Podstawowych to spisek masońsko-liberalno-żydowsko- (tu można wpisać dowolną grupę społeczno- narodową), mający zabić
zdrową substancję narodu. Spróbujmy zatem przyjrzeć się temu bliżej. Jeśli
istotnie mamy tak wysoki odsetek szczerych wyznawców rzymskiego katolicyzmu, a
jak mi wiadomo inne wyznania chrześcijańskie (również Świadkowie Jehowy)
odrzucają a priori możliwość aborcji i „in vitro” to pozostanie nam grupa
kilkuset tysięcy niewierzących lub wyznających inne bardziej „egzotyczne”
religie. Te ostanie (zwłaszcza wschodnie) też odrzucają wspomniane działania.
Pozostaje więc doprawdy maleńka grupa radykałów nie wierzących w nic. Ilu z
nich jest w okresie prokreacyjnym i na problemy ze spłodzeniem potomstwa?
Kilkuset? Kilkudziesięciu? Zapewne mało. Dochodzę więc do konstatacji, że
problemy te w moim kraju nie powinny w ogóle istnieć lub stanowić kazuistykę
wartą publikacji. A jednak tak nie jest. Polacy lubią wybierać z magisterium
Kościoła tylko to co im w danej chwili odpowiada (vide współżycie przedmałżeńskie
itp.). Wolałbym więc aby w dyskusji nie używano owego argumentu „głębokiej
narodowej wiary” , gdyż jest on niezwykle łatwy do obalenia. Dla mnie wiara to
zobowiązanie do przestrzegania wszystkich
jej zasad.
Załóżmy, że jestem chrześcijaninem,
katolikiem i po podjęciu regularnego współżycia (rzecz jasna dopiero po ślubie)
z moją poślubioną w kościele żoną, bez
używania jakichkolwiek środków antykoncepcyjnych za wyjątkiem kalendarzyka i
badania śluzu, nie zostałem obdarzony
potomstwem. Wiem wtedy, że Bóg w swej bezgranicznej dobroci i zarazem
wszechmocy tak zadecydował i przyjmuję to jako jego wyrok. Jeżeli boli mnie to
i jest mi z tym źle poczytuję to za krzyż , który przyszło mi dźwigać na tej
ziemi. Czyż nie tak naucza wiara, której wyznawanie powinno być chlubą
chrześcijanina?
O problemie aborcji może tylko
kilka zdań. Po pierwsze histeryczna walka z antykoncepcją i szermowanie argumentami o „poniżeniu” kobiety poprzez
założenie prezerwatywy budzi mój niesmak i choć może nie powinna, śmiech. Pominąwszy
środki wczesnoporonne, konia z rzędem temu kto przekona mnie o istnieniu
fundamentalnej różnicy pomiędzy obliczeniem z kalendarzyka momentu „w którym
można bezpiecznie”, a założeniem
prezerwatywy.
Po wtóre zgadzam się z argumentem,
że blastula , morula czy zygota są etapem rozwoju człowieka. Zarówno ja jak i
PT Czytelnicy nimi byliśmy. Jednak moim skromnym zdaniem istnieje chyba różnica
pomiędzy kilkudziesięcioma komórkami a dorosłym zwierzęciem powiedzmy z rzędu
Primates, które prawdopodobnie tez maja świadomość swego bytu. Te jednak
zabijamy bez dyskusji filozoficznych , nie zawsze w szlachetnych celach badań
naukowych.
„Obrońcy życia” zyskali (zwłaszcza
po upadku komuny) wielu działaczy w osobach ginekologów , którzy do tego okresu
wykonywali po kilka aborcji dziennie. Oficjalnie doznali iluminacji niczym
Szaweł u wrót Damaszku. Ten jednak usłyszawszy głos Pana i przeistoczywszy się
w Pawła wyrzekł się dóbr doczesnych. Może się mylę ale nie słyszałem aby nasi neofici
dokonali podobnego czynu. Ich wille i konta pozostały jak mi wiadomo
nienaruszone. Ci mniej znani nadal „bezboleśnie przywracają miesiączki” z
dobrym zyskiem (proponuję przejrzeć ogłoszenia w bydgoskich gazetach).
Niepłodność jest określona przez ICD-10
(International Classification of Diseases) jako choroba : N97- niepłodność
kobieca ; N46 – niepłodność męska.
Powołaniem lekarza jest leczenie
choroby. Poniższe cytaty zaczerpnąłem z portalu „Prawda o „in vitro” http://www.informacje.int.pl/in-vitro,
będący internetową witryną „Naszego Dziennika”. Kilku cytowanych tam autorów (
a wśród nich prof. Chazan) powołuje się
na fakt, że „Zapłodnienie pozaustrojowe
nie jest metodą leczenia niepłodności, jest to metoda obejścia problemu”,
gdyż pary pozostają nawet po szczęśliwym rozwiązaniu niepłodne. Trudno się nie
zgodzić. Przypomnę jednak może tylko, że powiedzmy taka sobie hemodializa
idealnie wpisuje się w ową definicję. Nie wspomnę nawet o leczeniu paliatywnym.
Czyste obejście problemu!
Z owego portalu internauta dowie
się, że ponad milion żyjących „dzieci z probówki” cierpi na tzw. „Zespół Osoby
Ocalonej” . Oprócz nich cierpią na to schorzenie dzieci, które miały podlec aborcji. Otóż jak
czytamy tam: „Skoro rodzice lub lekarz
wybrali je do życia, to wydaje się im, że ci sami ludzie mogą zadecydować o
tym, kiedy mają umrzeć. I odwrotnie - mogą chcieć same decydować o życiu
kolejnego pokolenia.
Dzieciom z Zespołem Osoby Ocalonej trudno jest ukształtować swoją tożsamość. Mogą być niepewne, kim naprawdę są i po co istnieją. Z badań wynika, że osoby te z jednej strony obawiają się śmierci, a z drugiej spodziewają się, iż umrą śmiercią nagłą. Są przekonane, że ich życie nie będzie sukcesem i że będzie bardzo ciężkie. Wierzą, że ostatecznie spotka je jakaś nagła zagłada, a ich życie będzie pasmem udręk i ciężarów”. Koszmar, nie życie!
Dzieciom z Zespołem Osoby Ocalonej trudno jest ukształtować swoją tożsamość. Mogą być niepewne, kim naprawdę są i po co istnieją. Z badań wynika, że osoby te z jednej strony obawiają się śmierci, a z drugiej spodziewają się, iż umrą śmiercią nagłą. Są przekonane, że ich życie nie będzie sukcesem i że będzie bardzo ciężkie. Wierzą, że ostatecznie spotka je jakaś nagła zagłada, a ich życie będzie pasmem udręk i ciężarów”. Koszmar, nie życie!
Niestety nie mogę zweryfikować tych
strasznych doniesień, gdyż nie znam takiego człowieka. Może dlatego, że
większość z nich popełniła już samobójstwo nie mogąc pogodzić się z faktem
bycia „innym”. Trochę to dziwne, bo w innych źródłach czytałem, że są to raczej
normalni ludzie dziś już studiujący i mający własne rodziny.
Dowiadujemy się też, że dzieci
poczęte w sposób wspomagany mogą być
ofiarami wielu groźnych zespołów
chorobowych prowadzących do nieuchronnego kalectwa lub śmierci. Jeżeli
nawet założymy, że autorzy w sposób uczciwy przedstawili wszystkie doniesienia
na ten temat (nie znalazłem tam doniesień mówiących coś przeciwnego), dziwi
fakt owej troski. Wszak według „obrońców życia” każde dziecko nawet z ciężkimi
uszkodzeniami wykrytymi w czasie życia płodowego, a także z ciąży zagrażającej
życiu matki winno się urodzić.
Próżno w owym portalu szukać wypowiedzi
osób, które zostały rodzicami w wyniku „in vitro” i maja zdrowe, normalne
dziecko. Prosta uczciwość każdego człowieka, a zwłaszcza katolika nakazywałby
ich przedstawienie. Może się mylę, ale tak mi się zdaje.
Jakie argumenty świadczą zdaniem
twórców portalu przeciw „in vitro” ? Przytoczę je z moim komentarzem:
1.
lekceważenie Boga i stworzonych przez Niego praw;
Nie każdy wierzy w Boga chrześcijan
lub w ogóle nie wierzy, co (mam nadzieję również w opinii twórców portalu ) nie odbiera mu godności człowieka i prawa o
stanowieniu o sobie
2. wykroczenie przeciwko I przykazaniu Dekalogu poprzez przypisywanie sobie władzy stwórczej ("bezkompromisowa wola posiadania dziecka za wszelką cenę staje się uzurpacją");
2. wykroczenie przeciwko I przykazaniu Dekalogu poprzez przypisywanie sobie władzy stwórczej ("bezkompromisowa wola posiadania dziecka za wszelką cenę staje się uzurpacją");
Przypomnę , ze Bóg nakazał
Pierwszym Rodzicom czynienie sobie ziemi poddanej i rozmnażanie się. Rozwój nauki i nowe jej możliwości są
realizacją owego nakazu.
3. traktowanie ciała ludzkiego, będącego świątynią Ducha Świętego, wyłącznie jako zespołu narządów przeznaczonych do dowolnych manipulacji (nie każdy sposób reprodukcji jest godny człowieka);
3. traktowanie ciała ludzkiego, będącego świątynią Ducha Świętego, wyłącznie jako zespołu narządów przeznaczonych do dowolnych manipulacji (nie każdy sposób reprodukcji jest godny człowieka);
Jak w punkcie 1.
4. ujmowanie życia ludzkiego w kategoriach hodowli degraduje człowieka do rzędu istot nierozumnych
4. ujmowanie życia ludzkiego w kategoriach hodowli degraduje człowieka do rzędu istot nierozumnych
Moim zdaniem rozwój człowieka w
łonie matki z własnego materiału genetycznego nie jest hodowlą, zaś takie stawianie
problemu jest obrazą ludzi myślących inaczej nisz redaktorzy „Naszego
Dziennika”
5.
desenzytyzacja, czyli uniewrażliwienie ludzkiego sumienia, daltonizm etyczny;
Czy miłość i pragnienie posiadania
dziecka jest sprzeczne z sumieniem i etyką? Z moją nie.
6. brak poszanowania wolności poczętego dziecka, jego autonomii, osobowej niepowtarzalności, prawa do miłości od poczęcia;
6. brak poszanowania wolności poczętego dziecka, jego autonomii, osobowej niepowtarzalności, prawa do miłości od poczęcia;
Nie wiem o co chodzi z wolnością
dziecka. Szczerze mówiąc też nie miałem okazji zapytać mojej córki przed jej
poczęciem czy chce się urodzić. Czy dziecko z probówki nie jest niepowtarzalne?
Czy rodzice w czasie 9 miesięcy ciąży i późniejszego życia odmówią owemu
upragnionemu dziecku miłości , ponieważ jest „in vitro”?
7.
dewaluacja aktów małżeńskich poprzez rozerwanie jedności dwóch zasadniczych
celów współżycia seksualnego, tj. wyrażania miłości i przekazywania życia;
Czy każdy akt seksualny człowieka
kończy się poczęciem? Czy rodzice oczekujący dziecka „in vitro” przestają się
kochać?
8. naruszenie jedności i wierności małżeńskiej, zwłaszcza przy zapłodnieniu nasieniem dawcy
8. naruszenie jedności i wierności małżeńskiej, zwłaszcza przy zapłodnieniu nasieniem dawcy
Wydaje mi się, że wierność
małżeńska jest pojęciem dotyczącym uczucia do obcego człowieka i współżycia
pozamałżeńskiego, a nie nasienia, którym zapłodniono sztucznie
kobietę. W tym momencie dziecko jest „w połowie” małżeństwa. Dziecko adoptowane
jest genetycznie obce.
9. deprecjacja powołania małżeńskiego i rodzicielskiego
9. deprecjacja powołania małżeńskiego i rodzicielskiego
Wręcz przeciwnie to jego realizacja,
tylko za pomocą metod jakie zapewnia współczesny rozwój cywilizacyjny.
Można dyskutować
o „nadliczbowych” zarodkach. To jest problem i z tym się zgadzam. Jednak
przypomnę, że wiele zarodków podlega samoistnemu poronieniu przy całkowitej
niewiedzy partnerów. Moim zdaniem należy dążyć do doskonalenia metod „in vitro”
, które zapewnią być może zmniejszenie lub wyeliminowanie „nadliczbowych”
embrionów. Tylko nauka nieskrępowana przez ideologię jakiejkolwiek maści może
doprowadzić do owego celu który Bóg nakazał Adamowi i Ewie. Człowiek ma wolną
wolę, którą jak chcą wierzący dał im sam Bóg. Niech wiec wybierają to co im
nakazuje sumienie. Państwo powinno moim zdaniem pomagać chorym, a niepłodność
jest chorobą dla niektórych gorszą od raka. Bowiem na raka się umiera
zostawiając potomstwo, często będąc trzymanym za rękę przez syna czy córkę. W
przypadku niepłodności nie zostawia się swojego śladu na ziemi. Tę ostatnią
uwagę polecam szczególnemu przemyśleniu czytelnikom „Naszego Dziennika”
Dzien dobry,
OdpowiedzUsuńCzesto zastanawialem sie jaki jest pozytek - albo wrecz sens - prowadzenia bloga ? Dzielenia sie swoimi przemysleniami i opiniami z innymi, szczegolnie, ze tych innych moze byc bardzo malo albo moze ich nie byc wcale. Ale dzieki Pana blogowi takowy sens jednak odnajduje. Sam bedac w wyksztalcenia .. no wlasnie kim ? Zawsze mam problem z podaniem zawodu.. naukowcem ?; pracownikiem naukowym PAN ? No brzmi to dziwnie. Fizykiem materialoznawca ? No to juz zakrawa na megalomanie :) mniejsza o to. Czytajac Pana felietony (tak bym je nazwal) odnosze, przyjemne nie przecze, wrazenie ze mysle bardzo podobnie i miewam podobne dylematy a nawet podobnie formuluje odpowiedzi na nie.
Tyle, ze brak mi wiedzy medycznej, doswiadczenia, ktore w praktyce moze zdobyc tylko lekarz. Tym samym nie majac czasu aby doszkolic sie chocby z bilogii na wyzszym poziomie swych pogadow nie moge krytycznie zweryfikowac i ... mam jeszcze wieksze dylematy. :)
Ale nie samymi dylematami zycje czlowiek :)
Dziekuje natomiast, ze chce sie Panu napisac tych kilka zdan, pokazac punkt widzenia lekarza. Podziwiam tez jasnosc i profesjonalizm wywodow. To rzadka cecha. Pozdrawiam.
Bardzo dziękuję, to bardzo miłe słowa. Długo zastanawiałem się nad blogiem, ale postanowiłem troszkę zapalić ów kaganek oświaty medycznej. Proszę popularyzować bloga jeśli uzna Pan go za interesujący. Jestem chirurgiem (to rzemieślnicy) pracuję również naukowo w CM UMK. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńWS
Bloga uważam za najlepszego ze wszystkich jakie widziałem (czytałem) a dotyczyły tematyki medycznej. Popularyzuje go wśród znajomych od kiedy na niego trafiłem. Także pracuje naukowo - w instytucie PAN. Serdecznie pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń