wtorek, 23 lipca 2013

ZAŻENOWANIE


Artykuł napisany 3 lata temu. W związku z osobą abp. Pylaka wymieniłem maile ze śp. pamięci abp. Życińskim. Nie będę ich cytował  (korespondencja miał charakter prywatny. Powiem tylko że w większości spraw zgadzaliśmy się.  
 

 

Tytułowe uczucie nie jest przyjemne. Jest to stan, kiedy widzę coś idiotycznego, niezgodnego ze zdrowym rozsądkiem czy wręcz podłego. Jednak wielu ludzi, tak właśnie postępuje na co dzień. Uczucie zażenowania, jakie powstaje w moim mózgu musi mieć jeszcze składową wykonawcy. To musi być ktoś, kogo szanuję, cenię lub wiem skądinąd, że jest to człowiek w powszechnej opinii zasługujący na takie traktowanie. Ostatnie tygodnie dostarczyły mi niestety wielu takich doznań.

Pierwsza sprawa jest banalna, powiem wręcz typowa. Pewien doktor z kraju na wschód od Polski zaleca ciecierzycę miast chemioterapii w przypadkach raka. Powiek ktoś: „A co w tym dziwnego?”. Ano nic, gdyby nie wspierali go w owych rewelacjach nasi koledzy lekarze w tym wykładowca UM z Poznania. Rzecznik tegoż Uniwersytetu rzecz jasna potępił wypowiedz owego lekarza, ale … .  Czyż jednak możemy dziwić się skromnej lekarce rodzinnej bodaj z Koła, gdy podobne myśli nachodzą profesorów uniwersyteckich czy Wielkich Kanclerzy KUL-u. Kilka słów wstępu nim przejdę ad rem. Jeden ze słuchaczy „Medycznych Śród”, po którymś z wykładów obiecał mi pewną książkę „na za tydzień”. Jak postanowił tak zrobił. Była to wydana przez Oficynę Poligraficzną „Adam” z Lublina pt. „Poznawać w świetle wiary”, czyli wywiad-rzeka z abp. Bolesławem Pylakiem, Honorowym Obywatelem Lublina i Wielkim Kanclerzem KUL w latach 1974-1997. Pominę może zagadnienia polityczne czy „wewnątrzkościelne” poruszane w owym wydawnictwie. Nie mnie rozsądzać sprawy bilokacji, „ciała parasomatycznego”, „czakramów” czy „poltergeista”. To, że abp. Pylak używa wahadła Izis jest zasadniczo jego sprawą, lecz zaniepokoiła mnie konstatacja hierarchy, co do tzw. medycyny alternatywnej: „Stwierdzam z całą odpowiedzialnością, że katolicy mogą korzystać z pomocy radiestezji i bioenergoterapeutów”. Abp. Pylak dokonał także rzeczy, jaka nie udała się jeszcze nikomu. Wyjaśnił bowiem zasadę bezkrwawych operacji cudotwórców (ja wolę ich nazywać szarlatanami) z Filipin. Oto jego słowa: „(…) Bezkrwawe ich operacje tłumaczę posiadaną przez nich wrodzoną mocą naturalną wzmocnioną osobistą ascezą. Uzyskują oni bezpośrednią władze nad ciałem eterycznym, które podtrzymuje ciało fizyczne jako całość. Dłońmi otwierają to ciało. Wówczas rozsuwa się również powłoka ciała fizycznego. Po wyrzuceniu z niego chorej części organizmu, łączą ciało eteryczne. Wówczas i ciało fizyczne wraca do normalnego stanu” (op. cit.  strona 79).

Przyznam, że nie jestem do końca pewien czy ów opis jest zgodny z nauczaniem Kościoła Katolickiego dotyczącym ciała i duszy człowieka.

Jak można drukować takie brednie!? Tego - o ile znam Pismo Święte - nie dokonał nawet Jezus Chrystus, a zdaniem abp Pylaka codziennie dokonują oszuści z Filipin. Furda desmosomy, adhezyny, powięzie, otrzewna i kolageny wszelkich numeracji! Pan Claver Pe lub Ramon Divag włożą ci rękę do brzucha!

Jak może tak mówić arcybiskup Kościoła Katolickiego? Przecież słuchają go tysiące ludzi. Czy nikt z blisko związanych z Kościołem lekarzy nie ma odwagi powiedzieć prostych słów: „Jego Ekscelencja się myli, wręcz grzeszy, bo słowa Ekscelencji mogą zabić ! ”. Nie słyszałem o takim wystąpieniu. Więc mówię to ja, Wojciech Szczęsny.

Abp. Pylak może jednak mieć kłopoty ze strony egzorcystów. Na ostatnim ich zebraniu w Niepokalanowie radzili, jak przeciwdziałać najczęstszym przyczynom opętania: okultyzmowi, ezoteryzmowi (wahadło Izis!!), wschodnim metodom medytacji czy homeopatii. Sam nie wiem już czy pacjentom niektórych  moich PT Kolegów nie grozi opętanie. Co to jest? Zdaniem egzorcystów mamy z nim do czynienia, jeśli wystąpi któryś z trzech objawów: strach przed świętością, wiedza lub umiejętności paranormalne czy po prostu niezwyczajne zachowania. Jak sprawdzić awersję wobec sacrum?  Do trzech białych kopert wkłada się dwie białe karteczki i jeden święty obrazek. Osoba opętana „nienormalnie” na niego zareaguje. Inny sposób na rozpoznanie opętanego: położyć mu na plecach stułę, którą ksiądz nosi na szyi. To ma wywołać reakcję szatana. Sposobów sprawdzenia wiedzy nie podano. Warto może wspomnieć, że owe „testy” wykonują ludzie nie będący lekarzami wobec osób, w moim pojęciu ( a ufam że i przynajmniej niektórych PT Kolegów), chorych psychicznie.   

Ci, którzy wierzą w Boga, powinni (muszą?) wierzyć także w szatana. Nie mnie oceniać czyjąś wiarę i jej pryncypia, choćby nawet wydawały mi się cokolwiek dziwne. Nie mogę jednak zgodzić się, by księża - egzorcyści zastępowali psychiatrów „lecząc” trudne przypadki schizofrenii, paranoi czy depresji. Pomoc duchowa potrzebna jest wielu ludziom. Niosą ją chorym i umierającym, oraz ich rodzinom księża kapelani szpitali czy hospicjów. Potrafię uwierzyć, że objawy depresji miną po rozmowie z kapłanem, który może ukazać nadzieję w Bogu czy jasne strony życia. Czy jednak jako lekarze, a w pewnym sensie naukowcy, możemy się zgodzić, że chory psychicznie człowiek miotający przekleństwa, gdy ksiądz nałożył mu stułę, jest opętany i nie wymaga leczenia tylko egzorcyzmu? Ja nie mogę. Podobnie jak nie mogę zgodzić się na „bezkrwawe usunięcie guza rakowego z wątroby” przez filipińskiego szarlatana czy leczenie nowotworu ciecierzycą.

Medycyna jest nauką. Jej ważność i wyjątkowość polega na tym, że zajmuje się nie liczbami czy gwiazdami a człowiekiem. Musi opierać się tylko i wyłącznie na sprawdzonych i bezpiecznych metodach. I jeszcze jedno: na uczciwości wobec stwierdzanych faktów. Tu przypomnę tak zwany „Cud w Sokółce”, którego nie uznał jeszcze Kościół a „uznały” już tabloidy, telewizja i miejscowa ludność. Coś czerwonego (niektórzy uczeni przebąkiwali o Serratia marcescens) pojawiło się na hostii, która spadła na podłogę a następnie zamoczono ją w wodzie i w zamkniętym pudełku pozostawiono na długo. Dwoje patologów rozpoznało w owym tworze mięsień konającego serca. Oboje są ludźmi głębokiej wiary. Nie mogę oczywiście kwestionować ich badań, bo przykładowo nie chciałbym, aby oni mówili, że ja źle operuję przepukliny. Jednak pani profesor, kiedy zapytano ją czemu nie wypisała skierowania na badanie w normalnym trybie stwierdziła że: „nie zna PESEL-u Jezusa” . Z góry założyła zatem, że to jest serce Jezusa a nie coś innego i wiedziała doskonale co bada. Czy nie uczciwiej byłoby dać owo „coś” do zbadania patologowi nie mówiąc mu co to jest, a także kilku patologom, również niewierzącym. Jeśli ci ostatni rozpoznaliby miesień konającego serca, chyba sam bym się mocno zastanowił. O badaniach DNA nie wspomnę (ot choćby tylko czy jest to tkanka człowieka). Wiem, że „cud w Sokółce” budzi wiele wątpliwości nawet wśród wierzących. Może powiem tak. Proszę odpowiedzieć sobie na pytanie, czy będąc recenzentem lub redaktorem periodyku medycznego na podstawie tak przeprowadzonych badań przyjęliby państwo do druku owo doniesienie? Powie ktoś – tu nie chodzi o naukę, lecz wiarę. O nie! Autorytety medyczne podpisały się pod zamianą mąki i wody w serce człowieka, czyli cud, a taka przemiana autoryzowana przez lekarza winna zawierać dowody naukowe nie do podważenia.  

Historia leczenia człowieka wskazuje nazbyt wyraźnie, że lekceważenie zasady nauki i bezstronności religijnej prowadziło do tragedii i niewypowiedzianych cierpień. Nie umniejszam strony duchowej leczenia. Nie mogę jednak walczyć z bioenergoterapeutą, szarlatanem z Filipin czy Armenii, nie reagując na rozpoznawanie ciężkich psychoz za pomocą stuły i „leczenie” ich egzorcyzmem. Jeżeli ktoś z Czytelników uważa słowa abp. Pylaka za prawdę, chętnie podejmę dyskusję (naukową i oparta na EBM !) o możliwości „bezkrwawych operacji” .

Jeszcze raz podkreślam, nie chce urazić niczyich uczuć religijnych, ale na litość boską, są obszary gdzie nie wolno rezygnować ze zdrowego rozsądku. Dla dobra chorego i prestiżu czegoś co nazywa się cywilizacją.

 

1 komentarz:

  1. Będąc na stażu podyplomowym i wędrując przez różne oddziały szpitalne poznałem bardzo wydawałoby się inteligentnego i dowcipnego psychiatrę, z którym prowadziliśmy na dyżurach długie rozmowy, bo sam byłem i nadal jestem żywo zainteresowany problematyką psychiatryczną. Wiem, że ów psychiatra jest osobą wierzącą, zapytałem go więc o egzorcyzmy i co na ten temat sądzi. O zgrozo uważał on, że problem należy do innego magisterium i nie będzie zabraniał walczyć księżom z opętaniami, bo to zupełnie co innego niż choroba psychiczna...Nie udało mi się jednak uzyskać od niego ścisłego rozgraniczenia gdzie zaczyna kończy się choroba a zaczyna opętanie...

    OdpowiedzUsuń